ANIOŁ Z ORKIESTRY.rtf

(12 KB) Pobierz
TAM I Z POWROTEM

 

TAM I Z POWROTEM

                                    

 

        - „Nie wiem, co za złe licho mnie tam dziś poniosło?” – dumał Kuba siedząc w piwnicy brudny, zziębnięty i głodny. Och, jak bardzo chciałby teraz wszystko odwrócić i wrócić do domu. No tak, ale jak? Po tym, jak ukradł Babci 200 złotych i jak przegrał je w Salonie Gier przy maszynie zwanej Jednorękim Bandytą? Teraz więc już nie był ani synkiem, ani wnuczkiem, ani kochanym Kubusiem, ale oszustem, złodziejem, marnotrawcą.  Tak, jakieś złe licho kusiło go szepcząc mu, że ma szczęście w grach, że wygra sto tysięcy i nawet nikt nie zauważy, że wziął Babci pieniądze schowane „na czarną godzinę”, czyli na jakieś nieszczęście. Ale gdy to wszystko stracił, siedział teraz jak jakieś ciężkie nieszczęście bez grosza, bez domu i bez nadziei. Bo za coś takiego – myślał - na pewno wyrzucą go z domu, ogłoszą to w szkole, oddadzą go do domu poprawczego i nikt w domu nie przyzna się do niego jak do synka, wnuczka, brata, kolegi, czy  ministranta. Poczuł, jak mu cieknie coś z oczu i z nosa, a w brzuchu coś ssie z głodu i robi się chłodniej i ciemniej. I nagle, zobaczył w okienku czyjąś zaglądającą tam twarz - tak jasną i dobrą, że Kuba skulił się ze strachu i wstydu. – „Wyłaź stąd – powiedział ten ktoś – wracamy do domu.” Ten ktoś uchylił okienko i wyciągnął do Kuby rękę tak czystą, że Kuba poczuł się jeszcze brudniejszy. Ale chwycił ją i wylazł z piwnicy. Ten ktoś – wyskoki i jasny - szedł na krok przed nim prosto do domu Kuby. Kuba szedł na trzęsących się nogach. Kiedy stanęli przed drzwiami domu, ten ktoś nacisnął dzwonek i… zniknął. Drzwi otworzyły się natychmiast i stanął w nich Tato… Spojrzał wymownie na Kubę i rzekł: „Dobrze, że wróciłeś. Wiemy już, co się stało, ale pieniądze odzyskaliśmy. Ważne, że jesteś cały i nasz.” I wtedy Kuba się rozryczał, jak nigdy. Zwłaszcza, gdy zobaczył kolację na stole. A na następny dzień, po spowiedzi i przeproszeniu wszystkich, zaczął malować na dużym kartonie orkiestrę Aniołów. Dyrygował nią ten sam Anioł, który wyciągnął go z piwnicy, przyprowadził i przywrócił swoim bliskim. A czemu orkiestrę? Bo Kuba wciąż słyszał w sercu, jak gdzieś blisko grają Anioły, ale tak, jak żadna orkiestra na świecie.

                                          

Zgłoś jeśli naruszono regulamin