GWIEZDNY POSŁANIEC.doc

(28 KB) Pobierz
GWIEZDNY POSŁANIEC

GWIEZDNY POSŁANIEC

                                       

                                       Ciekawe, czy ktoś jeszcze marzy czasem o „gwiazdce z nieba”? Wszyscy wiedzą przecież, że gwiazdy to ogromne i gorące słońca większe od naszego. Jednak gwiazdką nazywa się czasem te rozpalone i świecące okruchy meteorów spadające na ziemię. Majka patrzyła czasem w ciemne niebo, czekając właśnie na taką spadającą gwiazdkę, bo ktoś mówił, że wtedy spełnić się może wyszeptane życzenie. Tego wieczoru też wpatrywała się w ciemne niebo, bo w radio mówili, że dziś będą spadać te „gwiazdki”. Nic jednak nie było widać przez godzinę. Pomyślała, że czas spać, więc pomodliła się jak zawsze i już chciała odejść, gdy zobaczyła coś... Ale czy to była gwiazdka lub coś w tym rodzaju?  Wyszeptała więc życzenie patrząc na powoli spadające światełko. Coś ją zaniepokoiło… Nagle wstała, ubrała się ciepło, powiedziała: „Idę sprawdzić” i wyszła. Za parę minut wróciła niosąc balonik z namalowanym gwiazdkowym aniołem i z zawieszonym pod nim maleńkim żłóbkiem i laserowym światełkiem. Położyła to na stole i powiedziała jednym tchem: „Tatusiu, to jest chyba naprawdę znak z nieba. Bo tam w parku na ławce siedzi jakaś pani z malutkim dzieckiem i drży. Właśnie przy niej wylądował ten balonik. Ona może tam zamarznąć, bo jest tak cienko ubrana. Chodźmy tam, proszę.” A to laserowe światełko migało jak sygnał alarmowy. Wszyscy ubrali się i pobiegli za Majką. Mama pierwsza podeszła do tej pani. Okazało się, że ona jest chora i ma gorączkę. Że wyszła po coś z dzieckiem z domu, zabłądziła, osłabła, usiadła tu i prawie zasnęła. – „Jeszcze z pół godziny, a już nie obudziłaby się nigdy ani pani, ani to maleństwo” – powiedział tatuś, zdjął swój kożuch, kazał mamie otulić nim tą panią z maleństwem, a sam pobiegł po samochód. Kiedy już jechali do szpitala z tą panią, o dziwnym imieniu Miriam, to ona patrząc na Majkę, powiedziała: „Wiesz, widziałam cię w swoim śnie, jak wyglądasz przez okno. Czułam, że nie mogę się poruszyć ani zawołać, więc wysłałam do ciebie swojego Anioła... To on ci dał znak.” Kiedy potem wrócili do domu, światełko przy baloniku i żłóbku już nie migało, tylko tatuś odkrył, że nie było tam żadnej bateryjki. – „Niemożliwe, żeby to mogło świecić! – powiedział - tu nie było prądu. Na to Majka: „To nic, jeśli tam był Anioł Posłaniec, a on nie potrzebuje żadnych baterii, bo on sam jest ze światła.”

                                        

        

 

        

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin