Cherryh Carolyn Janice - Przybysz 01 Przybysz.rtf

(2121 KB) Pobierz
Przybysz

               

               

 

 

 

 

 

 

 

 

Caroline Janice Cherryh

 

                     Przybysz

 

                 

              Cykl: Przybysz tom 1

 

                przekład : Agnieszka Sylwanowicz

 


               

              . Księga 1 . Rozdział 1 .

               

              Głęboka czerń badana wyłącznie przez roboty. Zawieszona w niej masa stanowiła drugi kamień milowy na trasie podróży z Ziemi ku obiecującemu sznurowi gwiazd. Dla pierwszego statku załogowego, który wszedł w strefę jej oddziaływania, punkt masy był miejscem samotnym, pozbawionym elektromagnetycznej sieczki wypełniającej ludzką przestrzeń, zawodowych plotek i gadaniny, poleceń wydawanych statkom i załogom przez kontrolę lotów, szybkich, sporadycznych sygnałów przebiegających między maszynami. Tutaj czujniki muskało jedynie promieniowanie masy, sygnały odległych gwiazd i szmer tła samego istnienia.

                    Tutaj ludzie musieli pamiętać, że wszechświat jest o wiele rozleglejszy niż ich własny gwiezdny grajdołek - że w szerokim wszechświecie cisza znaczy więcej niż najgłośniejszy krzyk życia. Ludzie badali ów wszechświat i naruszali jego spokój, budowali w nim stacje i wiedli na nich życie, stanowiąc biologiczne zanieczyszczenie nieskończoności-zanieczyszczenie lokalne i tymczasowe.

                    Nie byli jednak jedynymi mieszkańcami wszechświata w to nie mogli już dłużej wątpić. Gdzie zatem sondy wskazywały możliwość istnienia życia, gdzie gwiazdy wyglądały na przyjazne istotom żywym, ludzie zapuszczali się z pewną ostrożnością, nadstawiali mechanicznych uszu i nasłuchiwali w ciemności - tak jak od stu godzin pilnie nasłuchiwał "Feniks", przemierzając przestrzeń rzeczywistą.

                    Na żadnym z zakresów nie było nic słychać, a kapitanowie statku i jego załoga byli z tego zadowoleni. "Feniks" nie chciał natknąć się na istoty, które by mogły zgłaszać wcześniejsze roszczenia do obiektów swych pragnień, stanowiących pomost do nowego, zasobnego terytorium, a szczególnie do gwiazdy typu G5, oznaczonej w książkach kodów Departamentu Obrony symbolem T 230, na mapach numerem 89020, a w planach umieszczonych w bazach danych "Feniksa" określonej jako cel misji.

                    Dotrzeć do gwiazdy, wysłać ciężki sprzęt... i stworzyć stację, która będzie przyjmowała kupców, rozszerzając obecność człowieka na nowy i zyskowny obszar przestrzeni.

                    Tak więc "Feniks" miał na pokładzie podstawowe elementy konstrukcyjne, glony i kultury do zbiorników podtrzymujących życie na stacji, projekty i plany obwodów, wykresy, procesy i programy, dane i szczegóły, a wraz z nimi pilotów-górników, mechaników, budowniczych, programistów i obsługę techniczną. Głównym wynagrodzeniem całego tego personelu miały być pierwsze udziały w wybudowanej na tym obszarze przestrzeni pierwszej stacji handlowej - najnowszym, bardzo śmiałym kolonizatorskim przedsięwzięciu Ziemi, za którym stało całe doświadczenie poprzednich sukcesów.

                    Optyka podpowiedziała Matce Ziemi, gdzie znajdują się zasobne gwiazdy. Roboty przetarły szlak bez narażania ludzi na ryzyko. Przetarły go i wróciły z danymi nawigacyjnymi oraz wynikami bezpośredniej obserwacji: T 230 był układem tak bogatym, że "Feniks" wziął maksymalny ładunek, pędząc z szybkością, jaką odważał się rozwinąć statek nie spodziewający się żadnych przeszkód i mający pewność, że będzie mógł uzupełnić paliwo u celu podróży. Rozgarniał otaczający go gaz i pył, tworząc krótkie, jasne turbulencje, a jego załoga kontynuowała stugodzinny cykl konserwacji, regulacji wskaźników i kontroli nawigacji. Podczas ostatniej wachty przed ponownym wejściem w nadprzestrzeń kapitanowie wypili wspólnie kawę, przyjęli ogólne sprawozdania oraz plan dalszej podróży sporządzony przez nawigatora McDonougha.

                    W wyniku tej dyskusji, na krawędzi ekranu pilota pojawiła się mrugająca zielona kropka, a sam pilot niejasno czuł, że wszystko toczy się zgodnie z planem i statek funkcjonuje bez zastrzeżeń. Taylor znajdował się w pozycji Włączony, co oznaczało, że otrzymuje dane z prędkością wymagającą obróbki komputerowej. Miał zablokowane skłonności do dygresyjnego przetwarzania informacji i odrywania się od ich strumienia - skłonności właściwe nie wspomaganemu umysłowi ludzkiemu - natomiast uszy dostrojono mu do sygnałów komputerowych, a oczy i postrzeganie dostosowano chemicznie do przefiltrowanej przez komputer prędkości statku.

                    Zanim Taylor odpłynie, zielona kropka musi znaleźć się na swoim miejscu. Kropka pojawiła się, a to, co robili z nią inni ludzie, Taylora nie obchodziło ani nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Kiedy popędził mu na spotkanie punkt wyjścia i na jego oczach zawinął się czas, sięgnął pewnie przed siebie poprzez przestrzeń ku T 230.

                    Był świetnym pilotem. Znajdujące się w jego krwi specyfiki ściśle ukierunkowały jego koncentrację i sprawiały, że dane błyskające mu przed oczyma i wwiercające się w uszy postrzegał w sposób bardzo oderwany. Gdyby komputer podał mu odpowiednie namiary, skierowałby "Feniksa" w środek piekła. Patrzył jednak na T 230.

                    Z tego powodu był jedyną przytomną osobą na pokładzie, kiedy statek leciał dalej, a czas był zawinięty.

                    Wciąż był zawinięty.

                    Serce zaczęło mu walić w czasie rzeczywistym, a oczy nie opuszczały ekranów, na których czerwono błyskały linie, a potem kropki, kiedy linie te stały się hipotetyczne, a w końcu na czarnym ekranie zapłonęły czerwienią litery BŁĄD PUNKTU, niczym nieodwołalny wyrok Boga.

                    Serce biło coraz szybciej. Taylor sięgnął do przycisku przerywającego procedurę i poczuł pod palcami klapkę zabezpieczającą. Nic już nie widział. Wszystko było jednym BŁĘDEM PUNKTU. Ledwo wyczuwał klapkę, a kiedy ją uniósł, nie pamiętając już, po co, czas wciąż się zawijał. W przeciwieństwie do komputera nie miał celu, lecz tylko tę jedną, trudną konieczność.

                    Wyłączenie programu. Pusty ekran.

                    BŁĄD PUNKTU.

                    Bóg nie miał więcej danych.

               

               

              . Księga 1 . Rozdział 2 .

               

              Statek zaczął opadać i rozległ się brzęczyk alarmowy: to nie są ćwiczenia. Awaria komputera. To nie są ćwiczenia. McDonoughowi serce waliło jak młotem; z wysiłku po twarzy spływał mu pot. Nacisnął przycisk łączności z Taylorem. Wszystkie ekrany były puste.

                    To nie są ćwiczenia...

                    Nastąpiło przerwanie programu. "Feniks" ratował się. Wytracał prędkość, ignorując kruche ciała ludzkie w swoim wnętrzu.

                    Następnie "Feniks" spróbował ponownie załadować komputery napływającymi informacjami. Skontaktował się ze swoim kapitanem, nawigatorem, pilotem i drugim pilotem, za każdym razem powodując bolesny wstrząs na łączach. Dopiero po kolejnych dwóch takich wstrząsach McDonough zobaczył dane na ekranach swojego stanowiska nawigacyjnego.

                    Obraz wideo pokazywał gwiazdę.

                    Nie, dwie gwiazdy, jedną rozpaloną do białości, drugą lśniącą nikłą czerwienią. McDonough znieruchomiał w fotelu, widząc oczyma wyobraźni "Feniksa" powoli dryfującego ku białemu, nuklearnemu piekłu.

                     - Gdzie jesteśmy? - zapytał ktoś. - Gdzie jesteśmy?

                    Pytanie to nawigator uznał za oskarżenie. McDonough odczuł je jako cios w i tak zmaltretowany żołądek i poszukał spojrzeniem odpowiedzi u pilota, Taylor jednak wpatrywał się nieruchomo w swoje ekrany.

                     - Inoki - powiedział McDonough. Drugi pilot siedział bezwładnie w fotelu. Stracił przytomność lub jeszcze gorzej.

                     - Przysłać na górę Greene'a. Greene i Goldberg, na mostek. - To LaFarge, starszy kapitan, stanowczy i bezkompromisowy, na kanale załogi wzywał dwóch pilotów zapasowych.

                    McDonough czuł, że ma dreszcze. Zastanawiał się, czy LaFarge wezwie całą zapasową załogę, a jakaś cząstka jego umysłu bardzo tego chciała, pragnęła tylko położyć się na koi, i przestać stawiać czoło rzeczywistości. Musiał się jednak dowiedzieć, co to za gwiazda podwójna, gdzie się znajdują i jaki popełnił błąd, że statek tu się znalazł. Od odżywek wstrzykiwanych przez końcówkę medyczną robiło mu się niedobrze. Widok, jaki miał przed sobą, to było wariactwo. Optyka nie mogła się mylić. Podobnie jak roboty. Podobnie jak wszelkie instrumenty.

                     - Sir? - Obok niego siedziała Karly McEwan równie oszołomiona, jak on. Jego własna rezerwa: była wstrząśnięta, ale wciskała przyciski, usiłując z zaciśniętymi zębami wydobyć z chaosu jakiś sens. - Sir? Mam przełączyć na diagnozę ogólną? Sir?

                     - Na razie tak - mruknął czy też raczej zrobiła to za niego jakaś wyższa funkcja mózgu, podczas gdy jego świadomość działała na niższym poziomie. To asekuranckie "na razie" zabrzmiało w jego uszach jak wyrok, ponieważ McDonough nie widział żadnego szybkiego sposobu otrzymania podstawowych danych tego układu gwiezdnego. - Analiza widma, stanowisko dwa i trzy. Porównanie map, stanowisko cztery. Stanowisko pięć, jeszcze raz przeprowadzić inicjację systemu i wprowadzić współrzędne celu. - Przodomózgowie wciąż wydawało polecenia. Reszta funkcjonowała jak Taylor, czyli nie robiła nic. - Potrzebny nam tu lekarz. Czy na mostku jest Kiyoshi? Taylor i Inoki mają kłopoty.

                     - Czy jesteśmy zrównoważeni? - To głos Kiyoshiego Tanaki, pytający, czy można odpiąć pasy i pójść do pilotów, ale w każdym pytaniu brzmiało jakby echo podwójnego znaczenia, każde pytanie rozmywało się w coś nieznanego i niepoznawalnego.

                     - Tak zrównoważeni, jak to w tej chwili możliwe - odparł LaFarge, a tymczasem program analizy widma produkował strumień bieżących porównań ze wszystkimi układami gwiezdnymi figurującymi w zapisach statku, który to strumień przepływał przez główny ekran McDonougha jednostajnym ciągiem nie pokrywających się danych. Na dole ekranu tkwił napis: BRAK ZGODNOŚCI, PRZEBADANO 3298 OBIEKTÓW.

                     - Mamy pytania na kanale B - odezwał się ktoś z Łączności. - Specjaliści proszą o pozwolenie opuszczenia kabin. Proszą o obraz z monitorów.

                    Porządki Taylora. Taylor zawsze dawał pasażerom widok: opuszczenie układu Ziemi, zbliżanie się do punktów masy i opuszczanie ich...

                     - Nie - rzekł ostro LaFarge. - Żadnych obrazów. - Ślepy potrafiłby dostrzec, że oznacza to kłopoty. - Powiedz, że na mostku ktoś zachorował. Że jesteśmy zajęci.

                    Tanaka dotarł do Taylora i Inokiego. McDonough zorientował się, że wstrzykuje coś Taylorowi. Pasażerowie zauważyli zmianę procedury, a napis BRAK ZGODNOŚCI nie zmienił się.

                     SZUKAĆ DALEJ?

                    Komputerowi skończyły się okoliczne gwiazdy.

                     - Karly, dałaś priorytet diagnozie ogólnej jeden?

                     - Tak - odpowiedziała Karly piastująca stanowisko drugiego nawigatora. Poszukiwania pasujących gwiazd zaczęły się od Sol i jej bliskiego sąsiedztwa. - Od naszego wektora w zasięgu dziesięciu świetlnych w każdą stronę.

                    Żołądek McDonougha zbuntował się jeszcze bardziej.

                    Wszystko to nie miało sensu. Pokazali się piloci zapasowi, zadając pytania, na które nikt nie potrafił odpowiedzieć - te same pytania, które zadawał przyrządom i zapisom każdy nawigator. Kapitan kazał lekarzowi sprowadzić Taylora i Inokiego z mostku. Klął, mówiąc to, i kiedy Tanaka postawił pilotów na nogi, McDonough zaczął sprawdzać urządzenia na własną rękę: Taylor mógł iść, ale sprawiał wrażenie ślepego na to, co działo się dookoła. Inoki ledwo się ruszał - po tym, jak Tamka rozpiął mu pasy i odłączył rurkę od wszczepu, jeden z techników łączności musiał wyciągnąć go z fotela i nieść. Żaden z nich nie patrzył na Greene'a i Goldberga. Taylor utkwił wzrok w nieskończoności. Inoki zamknął oczy.

                    SZUKAĆ DALEJ? - zapytał komputer, przeszukawszy wszystkie gwiazdy w promieniu trzydziestu świetlnych od Ziemi.

                  ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin