Aretino Pietro - Swawole kobiet zamężnych.pdf

(431 KB) Pobierz
Pietro Aretino
SWAWOLE KOBIET ZAMĘŻNYCH
(Ragionamento della Nanna e della Antonia...)
KRAKÓW 2019
Nota wydawcy
Opracowano na podstawie edycji Drukarni Akademickiej, Warszawa 1923.
Nanna i Antonia zerwały się z łoża właśnie o tej porze, w której stary i
zdziecinniały rogacz Tithon wszelkimi sposobami starał się ukryć koszulkę swej
małżonki, obawiając się słusznie, że Dzień, znany powszechnie ze swych
stręczycielskich nawyków, zechce jej ułatwić spotkanie ze Słońcem – jej lubym
kochankiem. Królewna Zorza, odgadłszy te podstępne zamiary swego małżonka
wydarła swą koszulkę z rąk starego szaleńca i nie zważając na to, że
rozwrzeszczał się wniebogłosy, pobiegła precz od niego, rumiana i kraśniej
jeszcze wymalowana niż zazwyczaj, postanawiając sobie w duchu oddać się
kochankowi przynajmniej ze dwadzieścia razy tuż pod bokiem narzekającego na
swe losy małżonka, o czym będzie mógł i zaświadczyć imć Zegar – notariusz
publiczny.
Odziawszy się przystojnie, Antonia nie tracąc czasu, żywo zabrała się do
tych wszystkich porządków domowych, które jej sąsiadce Nannie sprawiały
więcej kłopotu niż św. Piotrowi całe jego niebieskie gospodarstwo. Spieszyła się
Antonia, by skończyć ze wszystkim zanim dzwony uderzą na Anioł Pański, co
jej się też powiodło szczęśliwie, po czym naładowawszy sobie grzecznie
żołądek, jak to zwykł czynić stołownik, który jada z półmiska a nie na porcje,
spotkały się obie w winnicy, gdzie przysiadły w tym samym miejscu i pod tym
samym figowcem, co w przeddzień. Pora dnia znakomicie nadawała się do
odpędzenia dziennego upału wachlarzem pogawędki, toteż Antonia, wsparłszy
dłonie na kolanach, zwróciła się do Nanny z tymi słowy:
ANTONIA: Znam już teraz wybornie wszystko, co dotyczy zakonnic. A tak
się przejęłam twoim opowiadaniem, że gdy, przysnąwszy trochę, obudziłam się
nagle, nie mogłam już zmrużyć oka przez całą resztę nocy, rozmyślając o tych
szalonych matkach i prostodusznych ojcach, którzy są pełni ufności, że córki ich
wnet przytępią sobie swe zęby, skoro tylko przywdzieją welon zakonny,
podobnie jak te, które wydają za mąż. Och, marny los je czeka! Toż ich rodzice
nie powinni tracić tego sprzed oczu, że i ich córki, jak i inne dziewczęta,
zbudowane są z ciała i kości, a nie z eteru; nie powinni też zapominać o tym, że
nic tak nie podnieca żądzy, jak właśnie niedostatek. Co do mnie, na przykład, to
konam z pragnienia wtedy, gdy w mym domu nie znajdziesz wina i na lekarstwo.
Toż i przysłowiami nie należy pomiatać; należy też wierzyć w prawdomówność
tego, które powiada, że zakonnice są żonami braci zakonnych, ba, świata całego!
Gdyby wczoraj przypomniało mi się to przysłowie, nie zanudzałabym cię
rozpytywaniem o wybryki sióstr zakonnych.
NANNA: No, to wszystko w porządku.
ANTONIA: Przebudziwszy się w nocy ze snu, w oczekiwaniu świtu wiłam
się i kręciłam na mym posłaniu, podobnie jak to zwykł czynić gracz, któremu
kostka lub karta spadnie ze stołu lub przed którym nagle zgaśnie świeca;
wścieka się on i pomstuje, póki nie znajdzie swej zguby lub póki nie postawią
przed nim nowej świecy. Jestem też bardzo rada, że znów się spotykamy w tej
pięknej winnicy, której furtka jest zawsze dla mnie gościnnie otwarta.
Wdzięczna ci jestem za twoją uprzejmość, przede wszystkim zaś za to, że dzięki
naszej przyjaźni mogłam otwarcie i swobodnie pomówić z tobą o tym
wszystkim. O, zaspokoiłaś moją ciekawość w zupełności. To jedno powiedz mi
jeszcze – jak się zachowała twa matka na wieść, że ta przeklęta chłosta, której ci
nie oszczędzono, sprawiła, że nabrałaś wstrętu do miłostek klasztornych?
NANNA: Poczęła opowiadać na prawo i na lewo, że zamierza wydać mnie
za mąż, wymyślając coraz to nowe wykręty, by wytłumaczyć ludziom dlaczego
zrzuciłam welon zakonnicy; dawała też wszystkim do zrozumienia, że setki
duchów obrały sobie klasztor za siedlisko, że jest ich w nim tyle, co
marcepanów w Sienie.
Cała historyjka doszła do uszu pewnego gamonia, który dlatego tylko
trzymał się na nogach, że nie zaniedbywał miski z jedzeniem. Strzeliło mu do
głowy, że albo mnie poślubi, albo zginie marnie. A był zamożny. Matka moja,
która, jak ci to już raz powiedziałam, trzęsła u nas całym domem, tak że można
było powiedzieć, że nosiła spodnie mego ojca (Panie świeć nad jego duszą!),
skojarzyła to małżeństwo.
Aby nie wdawać się w zbyteczne szczegóły powiem ci krótko, że nastała
noc, podczas której po raz pierwszy miałam lec z mym mężem w jednym łożu.
Mój mazgaj oczekiwał tej chwili z równą niecierpliwością, z jaką rolnik wygląda
pory żniw. Trapiło mnie to nieco – lecz jakże przebiegła okazała się moja
mamusia, wybawiając mnie z kłopotu. Nie wątpiąc ani na chwilę, że moje
dziewictwo zabłąkało się gdzieś po drodze, ucięła łeb jednemu z kapłonów,
który miał być ozdobą ślubnej wieczerzy, krwią jego napełniła skorupkę od jajka
i, pouczając mnie jak mam się zachować, kładąc mnie do małżeńskiej łożnicy
wetknęła mi to jajko w usta, którymi później wydałam mą Pippę na światło
dzienne. Jeszcze nie zdążyłam się dobrze ułożyć na posłaniu, a już ochoczy mój
małżonek przyszedł dotrzymać mi towarzystwa; wyciągnął się obok mnie i
Zgłoś jeśli naruszono regulamin