Johansen Iris - Odliczanie.pdf

(1987 KB) Pobierz
ROZDZIAŁ 1
Aberdeen, Szkocja
Znajdź klucz.
W hotelowym pokoju było ciemno, ale nie odwa ył się zapalić światła.
Leonard powiedział, e Trevor i Bartlett zwykle siedzą w restauracji przez
godzinę, ale nie mógł być tego pewny. Grozak znał sukinsyna od lat i wiedział,
e instynkt Trevora jest wcią tak niezawodny jak wtedy, gdy był najemnikiem
w Kolumbii.
Dlatego dał sobie dziesięć minut i ani chwili więcej.
Światło latarki błądziło po pokoju, bezosobowym, jak wszystkie pokoje
hotelowe.
Podszedł do biurka i zaczął przeglądać zawartość szuflad.
Nic.
Przeszedł do szafy, wyciągnął torbę podró ną i szybko przeszukał.
Nic.
Zostało pięć minut.
Podszedł do nocnej szafki i otworzył szufladę. Notes i długopis.
Znajdź klucz, jego piętę Achillesową. Ka dy ma jakąś.
Sprawdź łazienkę.
Nic w szafkach.
Zestaw szczotek. Kosmetyczka.
yła złota!
Mo e.
Tak! Na dnie był mały, oprawiony w skórę album.
Zdjęcia kobiety. Notatki. Wycinki z gazet ze zdjęciami tej samej kobiety.
Poczuł rozczarowanie. Nic o MacDuffs Run. Nic o złocie. Nic, co mogłoby mu
pomóc. Cholera, a taką miał nadzieję...
Chwileczkę. Twarz kobiety wydawała się znajoma...
Nie ma czasu na czytanie wycinków.
Wyciągnął aparat cyfrowy i zaczął robić zdjęcia. Pośle odbitki Reilly'emu i
poka e, e być mo e ma broń potrzebną do kontrolowania Trevora.
Ale to mo e mu nie wystarczyć. Jeszcze raz przeszukaj pokój i tę torbę...
Zniszczony szkicownik upchnięty pod twardą tekturę na dnie torby.
Pewnie nic wa nego. Szybko go przekartkował. Twarze. Nic, tylko twarze.
Nie powinien tracić czasu, Trevor mo e wrócić w ka dej chwili. Nic, oprócz
szkiców twarzy dzieci, starych ludzi i tego sukinsyna.
O Bo e!
Bingo!
Wcisnął szkicownik pod pachę i uradowany ruszył do drzwi. Prawie chciał
spotkać Trevora na korytarzu i mieć pretekst, eby zabić sukinsyna. Ale nie, to
by wszystko zepsuło.
Mam cię, Trevor, pomyślał.
*
Trevor zamarł, kiedy poczuł wibrujący w kieszeni alarm. Skurwysyn.
Co się stało? - spytał Bartlett.
Mo e nic. Ktoś jest w moim pokoju hotelowym. - Rzucił parę banknotów na
stół i wstał. - Mo e pokojówka ścieli łó ko.
Myślisz, e to ktoś inny. - Bartlett ruszył za nim do windy. - Grozak?
Zaraz się przekonamy.
Pułapka?
Chyba nie. On pragnie mojej śmierci, ale jeszcze bardziej złota. Pewnie
próbuje znaleźć mapę albo jakąkolwiek inną wskazówkę, jak do niego
dotrzeć.
Ale przecie
ty nigdy nie zostawiłbyś niczego tak wartościowego w
hotelowym pokoju.
On o tym nie wie. - Trevor zatrzymał się przed drzwiami pokoju i wyciągnął
broń. - Zostań tu.
Nie ma sprawy. Je eli dasz się zabić, ktoś będzie musiał wezwać policję,
chętnie podejmę się tego obowiązku. Ale je eli to rzeczywiście pokojówka,
mo emy zostać poproszeni o opuszczenie tego przybytku.
To nie pokojówka. W pokoju jest ciemno.
Więc mo e powinienem...
Trevor otworzył kopniakiem drzwi, zanurkował w bok i rzucił się na
podłogę.
adnego strzału. adnego ruchu.
Przeczołgał się za sofę i odczekał chwilę, eby oczy przyzwyczaiły się do
ciemności.
Nic.
Sięgnął do góry i zapalił lampkę stojącą na nocnej szafce przy łó ku.
Pokój był pusty.
Mogę się do ciebie przyłączyć? - zawołał Bartlett z korytarza. - Czuję się tu
odrobinę samotny.
Zaczekaj jeszcze chwilę. Chcę się upewnić, czy... - Trevor sprawdził wnętrze
szafy i łazienkę. - Mo esz wejść.
Dobrze. To było bardzo interesujące doświadczenie patrzeć, jak wdzierasz
się do pokoju niczym Clint Eastwood w filmie o Brudnym Harrym. - Bartlett
ostro nie wszedł do pokoju.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin