Dr Rudolf Steiner - Prawda i Nauka.txt

(115 KB) Pobierz

Dr Rudolf Steiner - "Prawda i Nauka"


Prawda i Nauka

Wstęp do Filozofii Wolności




Rudolf Steiner  Prawda i nauka wstęp do "Filozofii Wolności"
Wahrheit und Wissenschaft Vorspiel einer "Philosophie der 
Freiheit"

Autoryzowany przekład Dr St. Walewskiego

wydane na prawach rękopisu
staraniem
POLSKIEGO TOWARZYSTWA ANTROPOZOFICZNEGO
wszelkie prawa zastrzeżone
Warszawa 1938

TREŚĆ:

Przedmowa
Wstęp
1. Uwagi wstępne
2. Zasadniczy problem teorii poznania Kanta
3. Teoria poznania w dobie pokantowskiej 
4. Punkty wyjścia teorii poznania
5. Poznanie a rzeczywistość
6. Wolna od założeń teoria poznania a "Teoria Nauk" 
Fichtego
7. Teoriopoznawcze uwagi końcowe
8. Praktyczne uwagi końcowe




PRZEDMOWA




Współczesna filozofia choruje na niezdrową wiarę w Kanta. 
Niniejsza książka ma się przyczynić do przezwyciężenia tej 
wiary. Zbrodnią byłoby obniżanie nieśmiertelnych zasług, jakie 
Kant położył dla rozwoju niemieckiej nauki. Jednakże musimy w 
końcu zrozumieć, że tylko wtedy zdołamy stworzyć podstawę 
prawdziwie zadowalającego poglądu na świat i życie, jeżeli 
zajmiemy stanowisko zdecydowanie jemu przeciwne. Czegóż Kant 
dokonał? Oto wykazał, że istniejąca gdzieś poza światem naszych 
zmysłów i naszego rozumu prazasada rzeczy, której jego 
poprzednicy poszukiwali przy pomocy fałszywie pojmowanych 
szablonów pojęciowych, jest niedostępna dla naszych poznawczych 
możliwości.
Z tego następnie wyciągnął wniosek, że nasze naukowe 
dążenia muszą się obracać w granicach zasięgu naszego 
doświadczenia, że zatem nie możemy dojść do poznania owej 
nadzmysłowej prazasady, czyli "rzeczy samej w sobie". Ale co 
wtedy, jeżeli ta "rzecz sama w sobie" wraz z tą pozaświatową 
prazasadą wszechrzeczy - jest tylko fantomem? A łatwo 
zrozumieć, że sprawa przedstawia się właśnie w ten sposób. 
Poszukiwanie prazasady, czy też najgłębszej istoty wszechrzeczy 
jest popędem związanym nierozerwalnie z ludzką naturą. Jest ono 
podstawą wszelkich naukowych dążeń człowieka.
Nie ma jednak najmniejszego powodu do poszukiwania 
prazasady poza danym nam światem naszych zmysłów i naszego 
rozumu, jak długo wszechstronne przebadanie tego świata nie 
wykaże w jego obrębie pewnych elementów, które wyraźnie 
wskazują na wpływy zewnętrzne. 
W książce tej próbuję przeprowadzić dowód, że myśleniem 
możemy osiągnąć wszystko, czego nam potrzeba do wytłumaczenia i 
uzasadnienia świata. Przyjmowanie jakiejś zasady, mającej 
istnieć poza danym nam światem - okazuje się przesądem 
wymierającej filozofii dogmatycznej. Kant byłby doszedł o tego 
samego wniosku, gdyby się rzeczywiście przekonał, do czego 
zdolne jest nasze myślenie. Zamiast tego udowodnił on, w 
niesłychanie zawikłany sposób, że z powodu struktury naszych 
możliwości poznawczych nie możemy dosięgnąć swej ostatecznej 
zasady, która ma się znajdować poza granicami naszego 
doświadczenia. A jednak - myśląc rozumnie - nie powinni byśmy 
przemieszczać tej zasady w jakieś zaświaty. Wprawdzie Kant 
obalił filozofię "dogmatyczną", ale nie ustanowił niczego na 
jej miejsce. Dlatego to nawiązująca doń bezpośrednio niemiecka 
filozofia rozwijała się wszędzie w zdecydowanej opozycji do 
niego. Fichte, Schelling i Hegel nie troszczyli się o wytyczone 
przez swego poprzednika granice poznania i poszukiwali podstaw 
wszechrzeczy w obrębie myślenia ludzkiego rozumu. Nawet 
Schopenhauer, który przecież twierdził, że rezultaty 
kantowskiej krytyki rozumu są wiekuiście trwałymi prawdami, 
obiera sobie zupełnie odmienną od swego mistrza drogę do 
poznania pierwszych przyczyn bytu. Fatalnością wszystkich tych 
myślicieli było jednak to, że poszukiwali poznania najwyższych 
prawd - nie stworzywszy podstawy dla tych swoich poczynań przez 
uprzednie zbadanie istoty samego poznania. Dumne gmachy myśli 
Fichtego, Schellinga i Hegla stoją przeto bez fundamentów. To 
też brak tych fundamentów podziałał szkodliwie na dalszy tok 
ich myślenia. Nie rozumiejąc znaczenia świata czystej idei i 
jego stosunku do dziedziny zmysłowych postrzeżeń - gromadzili 
oni błąd na błędzie i jednostronność na jednostronności. Nic 
dziwnego, arcyśmiałe ich systemy nie wytrzymały ataków 
dzisiejszej wrogiej dla filozofii epoki i wraz z ich błędami 
wymieciono bezlitośnie wiele prawd , które te systemy 
zawierały.
Chciałbym w tej książce zaradzić temu złu. Nie chcę 
wyliczać tego, czego nie potrafią nasze możliwości poznawcze, 
jak to uczynił Kant, tylko pokazać, do czego rzeczywiście 
zdolne jest nasze poznanie.
Wynikiem moich rozważań jest przede wszystkim przekonanie, 
że prawda nie jest - jak się to zwykle przyjmuje - idealnym 
odzwierciedleniem czegoś realnego tylko wolnym wytworem ducha 
ludzkiego, którego by w ogóle nigdzie nie było, gdybyśmy go 
sami nie stwarzali. Zadaniem poznania nie jest powtarzanie w 
pojęciowej formie czegoś, co już skądinąd istnieje, tylko 
stwarzanie czegoś całkiem nowego, co wraz ze zmysłowo 
postrzegalnym światem stanowi dopiero pełną rzeczywistość. Tym 
sposobem najwyższa czynność człowieka, a mianowicie duchowa 
jego twórczość zostaje organicznie włączona w ogólny bieg 
zdarzeń świata. Bez tej czynności świat nie byłby do pomyślenia 
jako pełna całość. Człowiek nie jest biernym widzem rozwoju 
świata, a nasze poznanie jest najdoskonalszym narządem 
organizmu wszechświata.
Pogląd ten pociąga za sobą doniosłą konsekwencję dla praw 
naszej działalności, dla naszych moralnych ideałów. Ich także 
nie można uważać za oddźwięk czegoś, co istnieje tylko w nas 
samych. Tym samym odpada również istnienie wszechmocy, której 
przykazania musielibyśmy uważać za nasze prawa moralne. Nie 
znamy "kategorycznego imperatywu", tego jak gdyby głosu z 
zaświatów, któryby nam przepisywał, co mamy czynić a czego 
zaniechać. Nasze ideały moralne są naszym własnym, wolnym 
wytworem. Mamy wykonywać tylko to, co sami sobie zalecamy jako 
normę naszej działalności. Przeto pojęcie prawdy jako wolnego 
czynu ustanawia również etykę, której podstawą jest całkowicie 
wolna osobowość.
Wszystko to odnosi się oczywiście tylko do tej dziedziny 
naszej działalności, której prawa przeniknęliśmy w idei pełnym 
naszym poznaniem. Jak długo prawa te są naturalnymi albo 
jeszcze niejasnymi pojęciowo motywami, tak długo ktoś, stojący 
duchowo wyżej mógłby może określić, czy i w jakim stopniu są 
one założone w obrębie naszej indywidualności: My sami jednak 
odczuwamy je jako przymus, który działa na nas z zewnątrz. 
Ilekroć uda się nam przeniknąć taki motyw jasnym poznaniem, 
tylekroć osiągamy nową zdobycz w dziedzinie wolności.
Stosunek moich poglądów do najważniejszego wydarzenia 
filozoficznego nowszej doby, tj. do światopoglądu Edwarda 
Hartmanna, poruszam w tej książce wyczerpująco, o ile wchodzi w 
grę zagadnienie poznania.
Niniejsza książka jest wstępem do "Filozofii wolności", 
która ukaże się wkrótce w formie wyczerpującej ten przedmiot.
Podniesienie wartości istnienia ludzkiej osobowości jest 
ostatecznym celem wszelkiej nauki. Kto uprawia naukę w innych 
zamiarach, ten pracuje tylko dlatego, bo widział, że to robił 
jego nauczyciel, albo po prostu dlatego, że przypadkowo tego 
się właśnie nauczył. Takiego badacza nie można jeszcze uważać 
za "wolnego myśliciela".
Prawdziwą wartość nadaje nauce dopiero filozoficzne 
wyjaśnienie znaczenia jej rezultatów dla człowieka. Chciałbym 
się przyczynić do tego wyjaśnienia. Może być jednak, że 
współczesna nauka wcale sobie nie życzy filozoficznego 
uzasadnienia. Wtedy jest rzeczą pewną , że niepotrzebnie 
napisałem tę książkę; niemniej jednak pewnym jest , że 
dzisiejsza uczoność łowi ryby w mętnej wodzie i sama nie wie, 
czego chce.
Kończąc tę przedmowę chciałbym jeszcze dołączyć jedną 
osobistą uwagę. Moje filozoficzne poglądy przedstawiałem dotąd 
zawsze w związku ze światopoglądem Goethego, do którego drogę 
wskazał mi mój nade wszystko uwielbiany nauczyciel K.J.Schr”er. 
W swoich badaniach Goethego wzniósł się on - moim zdaniem - 
dlatego tak wysoko, ponieważ jego duchowy wzrok wybiega zawsze 
nad szczegóły i zwraca się ku ideom.
Teraz jednak - spodziewam się - książka ta wykaże dowodnie, 
że moje poglądy stanowią samoistną całość, której nie trzeba 
koniecznie wyprowadzać ze światopoglądu Goethego. Rzucone tu 
myśli, które rozwijam dalej w "Filozofii Wolności", powstawały 
w ciągu wielu lat. Z głębokiego uczucia wdzięczności dodam 
jeszcze, że dom rodziny Specht w Wiedniu, gdzie zajmowałem się 
wychowaniem ich dzieci, był dla mnie wraz z jego pełną ciepła 
atmosferą bardzo pożądanym środowiskiem, w którym mogłem oddać 
się tej mojej pracy. Następnie, że nastrój sprzyjający 
ostatecznemu wykończeniu niejednej myśli mojej "Filozofii 
Wolności" /naszkicowanej tu ogólnie w ostatnim, 8-mym 
rozdziale/ zawdzięczam pobudzającej wymianie myśli z moją drogą 
przyjaciółką Różą Mayreder. Niebawem mają wyjść z druku jej 
prace literackie, dzieła jej subtelnej i wytwornej natury 
artystycznej.

Pisano w Wiedniu z początkiem, grudnia 1891r.




WSTĘP

Zadaniem moim jest za pomocą analizy aktu poznawczego, 
cofając się aż do ostatecznych jego elementów - sformułować 
problem poznania i wskazać drogę jego rozwiązania. Zaczynam od 
krytyki teorii poznania, opierających się na Kancie, i 
wykazuję, że z tego punktu widzenia nigdy nie zdołamy rozwiązać 
odnośnych zagadnień. Muszę przy tym zaznaczyć, że podstawowe 
prace Volkleta /Erfahrung und Denken. Kritische Grundlegung der 
Erkenntnistheotie von Johannes Volklet. 1886./ i jego gruntowne 
badania, jakie przeprowadził nad pojęciem doświadczenia 
znacznie ułatwiły moją próbę precyzyjnego określenia pojęcia 
"tego co mamy dane" . Mam nadzieję, że stworzyłem podstawę do 
przezwyciężenia subiektywizmu, który cec...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin