Stephens Susan - Złoty jacht.pdf

(536 KB) Pobierz
Susan Stephens
Złoty jacht
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Musiała się teraz skoncentrować i psychicznie przygotować, zanim odważy się za-
dzwonić do Rama. Aż trudno uwierzyć,
że
kiedyś mogła przekomarzać się z nim jak
każda inna chłopczyca z najlepszym przyjacielem swojego starszego brata. Ale od tam-
tego czasu wiele się zmieniło i teraz Ram był już zupełnie kimś innym, był znanym play-
boyem.
A Mia miała problemy...
Blizny i problemy, jak również gorące pragnienie, aby znów się
ścigać.
Spójrz prawdzie w oczy, Mia, nakazała sobie w duchu, a przynajmniej nie okłamuj
się. Szanse na to, by znów spotkać się z Ramem są jak jeden do miliona. Nie rozmawiała
z nim przez... zbyt długi czas, pomyślała, czekając na połączenie. Sądząc po informa-
cjach w prasie, bardzo się zmienił. Ram ogłosił,
że
wkrótce kończy z
życiem
playboya,
aby służyć swym ludziom w niepodległym państwie Ramprakesh, przedtem jednak
sprawi sobie ostatnią przyjemność i weźmie udział w rajdzie samochodowym przez Eu-
ropę.
Jak tylko w gazetach pojawiła się informacja o chorobie pilota Rama, Mia wiedzia-
ła, że
nadeszła jej szansa. Ram musiał znaleźć kogoś, aby ukończyć ostatni etap wyścigu,
który miał się odbyć na krętych ulicach Monte Carlo - w tym samym mieście, w którym
Mia budowała na nowo swoje
życie,
po tym jak wypadek podczas wyścigu o mało jej nie
oślepił.
Myślała,
że
już nigdy nie będzie się
ścigać,
a to była szansa, aby wziąć udział w
zawodach na najwyższym poziomie. Przedtem musiała jednak pokonać małą przeszkodę:
musiała przekonać Rama, by zaangażował ją jako pilota. Aby tego dokonać, będzie mu-
siała być tak zdeterminowana i nieugięta, jak w młodości. Nie będzie
żadnej
taryfy
ulgowej ze względu na dawną znajomość. Kiedy Ram odbierze telefon, będzie musiała
od razu przejść do rzeczy, jakby była tą samą chłopczycą, która nie przepuściła
żadnej
okazji,
żeby
się z nim podroczyć.
Skuliła się w sobie na wspomnienie szelmowskiego spojrzenia chłopaka, który
wypełnił jej lata młodości najgorętszymi fantazjami.
L
T
R
Teraz czuła się pewniej, wiedząc,
że
Ram już nigdy tak na nią nie spojrzy.
Teraz musiała odłożyć te wspomnienia na bok.
Przeczesała dłonią krótkie ciemne włosy i utkwiła wzrok w nagłówku, który zaini-
cjował ten jej szalony pomysł: „Maharadża powrócił!". Ram, zwany częściej maharadżą
ze względu na pochodzenie, niesamowity wygląd i bogactwo, nie wspominając o suro-
wym i niebezpiecznym seksapilu, nadal był najbliższym przyjacielem jej brata, a w prze-
szłości jej.
Młodzieńczą miłością?
Odsunięcie od siebie tego wspomnienia wydawało się niemożliwe. Ram znaczył
dla niej o wiele więcej i nadal był daleko poza jej zasięgiem.
Serce Mii podskoczyło do gardła na dźwięk znajomego aksamitnego głosu w słu-
chawce.
- Ram? - Chciała, aby jej głos brzmiał spokojnie, stanowczo. - Ram, to ja...
Cisza.
- Ram, tu Mia...
- Mia? - Znowu zapadła cisza, kiedy Ram z pewnością wertował w głowie swój
notes z telefonami, szukając Mii, która mieszkała w Monte Carlo. - Jakaś podpowiedź?
A więc w jego
życiu
było wiele Mii.
- Nie udawaj,
że
mnie nie poznajesz. - Być może zabrzmiało to stanowczo, ale na
jej czole pojawiły się kropelki potu.
Ta rozmowa okazała się trudniejsza, niż myślała.
Ale nie niewykonalna.
Całe
życie
musiała wyważać drzwi.
I lizać rany.
Ale teraz nie będzie o tym myśleć, zdecydowała, nieświadomie poprawiając wysa-
dzaną kamieniami opaskę na oko.
Zasypiając w narkozie,
śniła, że
próbuje wbić szpikulec do lodu w zimne, nieczułe
serce Rama, ale ono było jak z kamienia, a kiedy się obudziła, była niewidoma. Od czasu
wypadku często miewała ten koszmar i teraz miała szansę się z niego wyrwać i położyć
kres poczuciu osamotnienia po tym, jak Ram odszedł z jej
życia.
L
T
R
- Na pewno pamiętasz, jak rozniosłam cię w drobny mak na twoim najlepszym
ogierze, kiedy okazałeś się na tyle nierozsądny, aby trzymać swoje konie w stajni moich
rodziców?
- Mia Spencer-Dayly?
Trafione, ale jego głos nie mógł brzmieć mniej entuzjastycznie.
- Tak, to ja - potwierdziła, starając się utrzymać radosny ton.
Musiała przyznać,
że
nigdy nie była dziewczyną, która przyciągała wzrok chłop-
ców, więc Ram nie mógł zareagować inaczej. Kiedy jej rówieśnice wymieniały się lakie-
rami do paznokci, ona wolała czyścić stajnie lub odpalać traktor, natomiast kiedy kole-
dzy Rama czytali komiksy, on spędzał czas, wertując bogato ilustrowany podręcznik
Kamasutry.
Ale chociaż jej plan mógł wydawać się niedorzeczny,
żałosny
lub po prostu
szalony, nie miała teraz zamiaru odłożyć słuchawki.
- Czego chcesz, Mia?
Miała pustkę w głowie.
- Czy Tom prosił cię, abyś do mnie zadzwoniła?
- Nie...
- Więc, o co chodzi?
Na to nie była przygotowana. Zakryła słuchawkę dłonią i czekała, aż jej serce się
uspokoi. Tom i Ram byli sobie bliscy jak bracia, ale Ram nie był jej nic winien, nie kon-
taktowali się przez lata. Nic dziwnego,
że
jest podejrzliwy.
- Czytałeś dzisiejszą gazetę? - Zebrała myśli. - Z artykułu na pierwszej stronie wy-
nika,
że
potrzebujesz pomocy.
- Mój pilot zachorował... Chwileczkę. - Zawahał się. - Chyba nie sugerujesz...
- Mogłabym ci pomóc...
- Ty? - wykrzyknął, jakby cały
świat
oszalał.
- Dlaczego nie? Mam odpowiednie przygotowanie. - Zwycięstwo w kilku między-
narodowych wyścigach w kategorii juniorów, zanim z powodu wypadku przestała się
ścigać,
powinno dać jej szansę.
Musiała go przekonać.
- Nie mówisz poważnie, Mia...
L
T
R
- Najzupełniej poważnie.
- Zapomnij o tym. Coś jeszcze? Nie mam całego dnia na pogaduchy i...
- Ani ja, głąbie.
- Jak mnie nazwałaś?
Powietrze momentalnie zamarzło. I równie szybko stopniało. Ram nie musiał się
zaśmiać ani nic mówić,
żeby
Mia wiedziała,
że
lody zostały przełamane i teraz wszystko
będzie dobrze. Przenieśli się z powrotem do czasów, gdy przyjacielskie sprzeczki były
dla nich tak naturalne jak oddychanie.
- Oczywiście, jeśli nie chcesz mojej pomocy...
- Twojej pomocy?
- Słuchaj, nie jestem jedynie recepcjonistką w salonie piękności, jestem medalistką
w wyścigach samochodowych...
- Bujda na resorach...
Stłumiła
śmiech.
Nie czas na kłótnie. Już prawie była w domu, czuła to. I chociaż
sama była teraz szanowaną recepcjonistką w najlepszym salonie piękności w Monte Car-
lo, Ram to międzynarodowej sławy playboy, więc musiała dobrze to rozegrać.
Ram, playboy...
Jak teraz
żył?
Był księciem czy
łobuzem?
Profesjonalnym kierowcą rajdowym czy
profesjonalnym draniem? Zniknął z pola widzenia w tym samym czasie co ona, więc był
dla niej teraz zagadką.
- Powiedz mi, czego chcesz, Mia.
- Czego chcę? To przecież twojego pilota rozłożyło jakieś choróbsko, albo może ty
wystraszyłeś go swoją beznadziejną jazdą? Tak czy inaczej dzwonię,
żeby
ci powiedzieć,
iż jestem gotowa ci pomóc, Ramekin - zakończyła słodko, używając zdrobnienia z dzie-
ciństwa, które zawsze go irytowało.
- A co mi po tobie - zakpił.
- A kto zgłosi się na ochotnika tuż przed wyścigiem? - odbiła szybko piłeczkę. -
Któż inny chciałby spędzić cały dzień
ściśnięty
w najmniejszym samochodzie
świata
z
takim mądralą jak ty? Kto z twoich znajomych wygrał wyścig Davington w kategorii ju-
niorów? I kto jest tutaj teraz?
L
T
R
Zgłoś jeśli naruszono regulamin