Arthur Keri - 05 - W objęciach ciemności.pdf

(4499 KB) Pobierz
~1~
Keri Arthur
W objęciach ciemności
Ciemność skrywa najsmaczniejsze przyjemności –
i najgroźniejsze niebezpieczeństwa…
~2~
Rozdział pierwszy
Jedynym problemem z wyrwaniem się z tego wszystkiego, było faktycznie
wyrywanie się z tego wszystkiego.
Sześć tygodni leniuchowania na ustronnej i luksusowej Monitor Island i nic nie
robienie, oprócz jedzenia, picia i zaspokajania pożądania z okazjonalnymi gorącymi
osobnikami, brzmiało, jak samo niebo. I tak było.
Przez pierwsze trzy tygodnie.
Ale teraz, w piątym tygodniu tego lenistwa, wilk wewnątrz mnie usychał już z
tęsknoty za towarzystwem swojego własnego rodzaju. Wilkołaki nie są, z natury,
samotnymi duszami. Mamy skłonności do życia w stadzie, tak jak nasze zwierzęce
odpowiedniki.
Moja sfora składała się teraz tylko z mojego brata bliźniaka Rhoana, jego kochanka
Liandera, i mojego kochanka Kellena, ale tęskniłam za nimi wszystkimi bardzo mocno.
Szczególnie za Kellenem. Był tu przez pierwsze trzy tygodnie i skutek był taki, że
nasz związek pogłębił się i wzmocnił. Jestem całkowicie zdolna do zajęcia się sama
sobą, ale to było niesamowicie przyjemne uczucie, mieć przy sobie takiego potężnego,
silnego wilka, chcącego się mną zaopiekować. Pod pewnymi względami, przypominał
mi mojego byłego. Talon mógł być tak szalony, jak marcowy zając, ale był również
wilkiem, który wiedział, czego chce, i który zadawał sobie wiele trudu, żeby to
osiągnąć. Kellen był podobnym typem, ale był też dużo bardziej uważający w stosunku
do mnie, niż Talon kiedykolwiek będzie. Dodając do tego fakt, że był wspaniałym
kochankiem, i miałam cały pakiet, któremu trudno było się oprzeć. Przynajmniej do
tego
wilka.
Mimo wszystko, naprawdę nie spodziewałam się, że będą za nim tęsknić tak
bardzo. Nie tylko dlatego, że jesteśmy parą od kilku miesięcy – zwłaszcza biorąc pod
uwagę to, że prawdopodobnie przez te miesiące, spędziliśmy więcej czasu osobno, niż
razem. Oczywiście, teraz już wiedziałam, że większą część tej separacji zawdzięczałam
Quinnowi, tajemniczemu wampirowi, który przysięgał, że jego uczucia do mnie są
~3~
bardzo głębokie – nawet wtedy, gdy wykorzystał mnie do osiągnięcia swoich celów, jak
zabiciu ludzi, którzy zniszczyli jego długoletniego przyjaciela i twórcę. Nawet teraz,
pomimo uczuć, jakimi darzę Kellena, część mnie wciąż pragnie być z Quinnem. I
prawdopodobnie zawsze będzie pragnąć być z nim.
Ponieważ miałam z Quinnem taki związek, jakiego nie miałam z jakimkolwiek
innym mężczyzną. Nawet z Kellenem.
Ale Quinn został, jak na razie, wyrzucony z mojego życia – może nawet na zawsze
– ale nie żałuję tego. Nigdy nie tolerowałam używania siły w jakimkolwiek związku, a
to w zasadzie robił Quinn, kiedy używał swoich wampirzych sztuczek, by powściągnąć
moją naturę. Chociaż jego metody były raczej psychiczne, niż fizyczne, ale w końcu
wychodziło to na to samo. Wszystko, co zmuszało kogoś innego, by poddawał się jego
woli, nie było niczym innym, jak nadużyciem, nieważne jak ładnie było opakowane.
I wszystko, co muszę teraz zrobić to zapomnieć o nim. Wyrzucić go na dobre z
mojego życia i przestać pamiętać, że był kiedyś jego częścią. Nawet, gdy sama ta myśl
wprawiała moją duszę w rozpacz.
Ale ostatnie dwa tygodnie w samotności, kiedy nie miałam nic do roboty,
wywoływały myśli o ludziach i wydarzeniach z mojego życia z ostatnich dziesięciu
miesięcy. O których, tak naprawdę, miałam tutaj ponoć zapomnieć.
Przetarłam ręką po zmęczonych oczach, potem oparłam przedramiona na
balustradzie niewielkiego patio, okalającego front mojej ładnej, małej willi.
Bryza napływająca od morza była chłodna, tapirowała moją krótką fryzurę i
wywoływała gęsią skórkę na moim nagim ciele. Już myślałam, żeby wejść do środka i
założyć koszulkę, ale w końcu dałam sobie spokój.
Pozwoliłam mojemu spojrzeniu prześlizgiwać się po falach, oglądać syk piany nad
białym piaskiem. To był spokojny dźwięk, tak spokojny jak sama noc, więc zastanowiło
mnie, co, do diabła, mnie obudziło.
Na pewno nie te ciche dźwięki dochodzące z którejś z sąsiednich willi, które stały
półkolem wzdłuż plaży. Nawet nowożeńcy mi nie przeszkadzali, chociaż zabawiali się
ze sobą bez przerwy, odkąd przyjechali tu pięć dni temu.
I pomyśleć, że to wilkołaki są wytrzymałe.
~4~
Uśmiechnęłam się i uszczknęłam listek z eukaliptusowego drzewa, rosnącego obok
domku, a potem pstryknęłam liść ku niebu, przyglądając się, jak się kręci i opada na
ziemię.
To, czego chciałam, to wrócić już do domu. Wrócić do swojego życia i swojej
pracy. Spędzać więcej czasu z Kellenem. Ale miałam jeszcze ponad tydzień wakacji, i
chociaż powoli ogarniało mnie już szaleństwo z nudów, nie mogłam się spakować i
wyjechać. Rhoan i Liander zapłacili mi za te wakacje, dali w prezencie, aby pomóc mi
odpocząć i odzyskać siły, więc nie mogłam – nie powinnam - zranić ich uczuć i wrócić
przed czasem.
"Riley."
Moje imię zostało wyszeptane przez wiatr – raczej żądanie, a nie zwykła próba
przyciągnięcia mojej uwagi.
Wyprostowałam się szybko, moje spojrzenie przeszukało księżycową noc, by
znaleźć ślad tego, który mnie wołał. Jakąś podpowiedź tego, skąd dochodził ten głos.
Trudne zadanie, gdyż wydawało się, jakby przyszedł zewsząd, a jednocześnie z
nikąd.
"Riley."
Co więcej, głos rozbrzmiał w nocy, silniejszy niż wcześniej, i wyraźnie męski.
To nie był głos, który należał do któregokolwiek z mężczyzn, którzy zamieszkiwali
pięć innych willi w tej małej zatoczce. Nie należał do któregokolwiek z członków
ekipy, którzy dbali o wille, pracowali w głównym kompleksie kurortu, albo na którejś
plaży.
Ale były jeszcze trzy inne ośrodki, rozrzucone na wyspie, i naprawdę nie miałam
dużo do czynienia z ich gośćmi czy pracownikami. Ale nawet gdyby to był jeden z
nich, skąd by znał moje imię? I dlaczego miałby mnie wołać w środku nocy?
To było dziwne – i sama ta myśl, czegoś dziwnego, sprawiła, że podniecenie
przepłynęło przez moje żyły.
Co było raczej smutnym stwierdzeniem, zważywszy na to, jak byłam znudzona.
Albo może, jak uzależniłam się od adrenaliny, będąc strażnikiem. Do diabła,
oddałabym jeden dzień zabijania, ale nie dreszcz pościgu. Polowanie było dla wilka
wszystkim, i nieważne, jak długo będę temu zaprzeczać, byłam myśliwym – takim
samym, jak mój brat.
~5~
Zgłoś jeśli naruszono regulamin