Metcalfe Josie - Daleko od domu.pdf

(715 KB) Pobierz
JOSIE METCALFE
Daleko od domu
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Ostrożnie!
Honorata cofnęła się, gdy wysoki mężczyzna w ubraniu poplamionym
krwią wtargnął raptownie do sali intensywnej terapii.
Zatrzymał się na chwilę i zmierzył ją przeszywającym wzrokiem. Jego
zastygła w gniewnym grymasie twarz wyglądała jak wykuta z kamienia.
- Przepraszam pana - zaczęła - ale tylko personel medyczny...
- Czy jest tu mój brat? - warknął, ignorując jej słowa. - Czy jeszcze
żyje?
Postąpił krok do przodu i drzwi zamknęły się za nim bezszelestnie.
- Proszę pana - zaczęła jeszcze raz, zagradzając mu drogę i usiłując
przywołać go do porządku spojrzeniem. To,
że
w domu niewiele miała do
- Na litość boską, siostro! - Uniósł rękę, jakby chciał przygładzić krótko
ostrzyżone, jasne włosy, lecz na widok zakrwawionych palców szybko ją
opuścił. - Zadałem proste pytanie i oczekuję prostej odpowiedzi.
Jej irytacja powoli zamieniała się w złość.
- O co chodzi, siostro?
powiedzenia, nie znaczy,
że
tak samo ma być tutaj.
Stephen Cross był zajęty przy rannym i nawet na moment nie przerwał
pracy, aby na nich spojrzeć. Znany był wszystkim jako człowiek nad wyraz
opanowany.
- Czy mam zawołać strażnika? Ten pan...
- Czy jest poważnie ranny? - dopytywał się intruz, zupełnie ją ignorując. -
Jakie ma szanse?
Stephen Cross podniósł wzrok.
- Ma liczne obrażenia - odparł poważnie. - Głowa, klatka piersiowa...
Naprawdę nie mam teraz czasu na szczegółowe wyjaśnienia. Za kilka minut
spodziewamy się napływu rannych.
RS
-1-
- Jestem lekarzem - wycedził mężczyzna. Był tak zdenerwowany,
że
z
trudem mówił i na zmianę to zaciskał, to rozprostowywał palce. - Może
mógłbym wam pomóc?
- Może pan to udowodnić?
Stephen powrócił do rannego i podłączył przewody aparatury ekg, a
potem spojrzał na monitor i pokręcił głową.
- Mam książeczkę wojskową. - Ujrzała, jak szczupłą ręką sięga do
kieszeni kurtki, odsłaniając przy tym zakrwawioną, białą koszulę. Wyjął portfel,
otworzył i pokazując legitymację, przedstawił się: - Williams. Służba Medyczna
Armii Brytyjskiej.
- W porządku. - Doktor Cross skinął głową ze znużonym uśmiechem. -
Przyda się nam dodatkowa para rąk, zwłaszcza po takim karambolu. Siostra
Morley da panu fartuch. Kiedy zaczną ich przywozić, będzie pan miał pełne ręce
roboty... - I znowu pochylił się nad pacjentem.
Nagle budynkiem wstrząsnął huk silników.
milczenie, jakie zapanowało w małej salce.
- polecił Cross.
- Honorato! - dobiegł ją głos siostry Lessing, kiedy wyszła na korytarz,
cały czas
świadoma
obecności tego mężczyzny, który podążał za nią w
milczeniu. - Czy możesz przez chwilę zastąpić mnie w recepcji? Helikopter
przywiózł pacjenta w stanie krytycznym, z otwartymi ranami twarzy i szyi, a
lada moment może nadjechać karetka...
Honorata uniosła rękę w geście zrozumienia i skierowała się w stronę
boksu przy wejściu, gdy poczuła na ramieniu mocny uścisk.
- Och...
- Helikopter wraca - powiedziała Honorata, przerywając ponure
- Proszę sprawdzić, co nam przywieźli, i zawiadomić mnie jak najszybciej
RS
-2-
Odwróciła się. Spod ciemnych, znacznie ciemniejszych niż włosy brwi
patrzyły na nią stalowoszare oczy. Poczuła,
że
to groźne spojrzenie wywołuje w
niej dreszcz strachu.
- Co z moim fartuchem? - zapytał tak szorstko,
że
słowa te zabrzmiały jak
rozkaz.
- Przepraszam. - Uwolniła ramię, ale nadal czuła jego silny uścisk. -
Proszę za mną.
Szybko, jakby miała za plecami diabła, ruszyła w kierunku magazynu z
ubraniami, pokazując po drodze najważniejsze pomieszczenia szpitala.
- Czy wie pan, co było przyczyną wypadku? - zagadnęła. - Dostaliśmy
tylko informację o karambolu na autostradzie, mniej więcej dziesięć kilometrów
stąd.
Przez chwilę zwlekał z odpowiedzią. Pomyślała już,
że
zignorował jej
pytanie, gdy nagle usłyszała jego niski głos:
- Kierowca stracił panowanie nad samochodem i uderzył w barierę na
środku
autostrady, po czym zderzył się czołowo z ciężarówką...
Odwróciła się wystarczająco szybko, aby spostrzec błysk bólu w jego
oczach.
- A pański brat?
- To on był tym kierowcą - odparł obojętnym tonem.
- Przykro mi...
Dopiero gdy poczuła, jak tężeją mu mięśnie, zorientowała się,
że
trzyma
rękę na jego ramieniu.
Dźwięk syren dobiegający z drogi wybawił ich z kłopotliwej sytuacji.
Honorata podała mu biały kitel. Zdjął kurtkę, powiesił ją na drzwiach i
błyskawicznie włożył fartuch. Naciągając pośpiesznie gumowe rękawiczki, ru-
szyli do izby przyjęć.
RS
-3-
Przez następne pół godziny pracowali bez wytchnienia. Do szpitala
nieustannie wnoszono kolejne ofiary - rannych lub zszokowanych pacjentów,
wymagających natychmiastowej opieki.
W wolnych chwilach przekazywała mu informacje o stanie brata. Za
pierwszym razem zdawał się zaskoczony jej zainteresowaniem, później
dziękował oschłym tonem i uśmiechał się z widocznym wysiłkiem.
Dobrze jej się pracowało z doktorem Williamsem i mimo niechęci, jaką w
niej początkowo wzbudził, musiała przyznać,
że
sprawdza się doskonale w tej
trudnej sytuacji.
Szybko i sprawnie badał rannych, konsultując się z sanitariuszami, po
czym, jeśli było to konieczne, kierował ich na prześwietlenie.
- Wspaniale pan to robi - zauważyła, patrząc, jak zręcznie zszywa
zmiażdżone ramię. Niewątpliwie był wysokiej klasy specjalistą.
- Dzięki szkoleniu, jakie trzeba przejść przed wstąpieniem do Służb
Medycznych Armii Królewskiej - odparł spokojnie, zupełnie nie poruszony
faktem,
że
właśnie zakłada szwy trzeciemu z rzędu pacjentowi. - W sytuacji
kryzysowej należy pracować dobrze i szybko. Nie ma wtedy czasu na
podręcznikową perfekcję przy zajmowaniu się jednym pacjentem, gdy w kolejce
czeka sześciu następnych, a każdy jest w ciężkim stanie.
- Potrafi pan to wszystko jakoś połączyć - powiedziała, zadziwiona jego
skromną i trzeźwą oceną własnych umiejętności. - Pracuje pan dobrze, szybko i
w dodatku bez zarzutu.
- Dziękuję.
Spojrzał jej w oczy. Jego wzrok był równie spokojny jak ton głosu.
Sięgnął po nożyce po raz ostatni, zanim polecił założyć pacjentowi opatrunek.
- Czy pański brat też jest lekarzem wojskowym? - spytała, obserwując, jak
prostuje zesztywniałe plecy.
- Jest w wojsku, ale nie jest lekarzem - odparł. Zdjął rękawiczki i sięgnął
po nową parę.
-4-
RS
Zgłoś jeśli naruszono regulamin