Autor: JACEK SOBOTA Tytul: G£OS BOGA Z "NF" 2/96 Z w³asnej woli jak piêœæ siê zwin¹³ i unika œwiata (F. Kafka, "Osiem notatników") 1. S³oñce zachodzi³o krwawo, jakby zapowiadaj¹c tym samym rych³e rzezie i podboje. Memento pomyœla³, ¿e s³oñce za czêsto zachodzi krwawo. Z zawodu i zami³owania Memento by³ filozofem i czêsto miewa³ myœli o charakterze egzystencjalnym. W tej chwili na przyk³ad zastanawia³ siê powa¿nie, czy powinien pozbawiæ siê wzroku, skoro trafia³y siê widoki tak monumentalne jak krwawo zachodz¹ce s³oñce nad bezkresnymi, zda siê, wrzosowiskami. Wrzosowiska nie mia³y koñca niczym spokojne wody Morza Martwego, które filozof widzia³ raz w ¿yciu - przed laty. Pamiêta³, ¿e woda falowa³a lekko jak pierœ kobiety pod delikatnym dotykiem. - Postanowione - powiedzia³ Memento. Mówi³ do siebie. Zamierza³, wzorem radykalnych myœlicieli staro¿ytnych, definitywnie odci¹æ siê od œwiata zewnêtrznego i bodŸców p³yn¹cych zeñ w zgubnym nadmiarze. Pragn¹³ zg³êbiæ naturê Boga Milcz¹cego, us³yszeæ Jego G³os. W tym celu, jak uzna³, dobrze by³oby nielitoœciwie wyk³uæ sobie oczy. W tym celu równie¿ przebywa³ w zawilgoconej komnacie Samotnej Wie¿y w zamku Kaltern, z nikim siê nie kontaktuj¹c, rozmawiaj¹c jeno z rzadka z sob¹ samym. Jedynym cz³owiekiem, jakiego widywa³, by³a niema kobieta, która raz dziennie donosi³a mu po¿ywienie. Trzecim i ostatnim zarazem mieszkañcem Kaltern opustosza³ego po œmierci hrabiego Mortena by³ kat bez imienia - jego jednak Memento nie widywa³ w ogóle, bowiem noce i dni oprawca spêdza³ w lochach. Samotnoœæ ³¹czy³a kata i filozofa. Samotnoœæ dojmuj¹ca jak ból gnij¹cej nogi Memento. Noga gni³a mu od d³u¿szego czasu, lecz nie zgadza³ siê na jej usuniêcie, choæ niema kobieta nieraz sugerowa³a mu to na migi. Gnij¹ca koñczyna wprawia³a Memento w stan mistycznego uniesienia. Wydawa³o mu siê czasem, ¿e widzi cieñ Boga. Albo ¿e s³yszy Jego szept. Mia³o to wiele wspólnego z trawi¹c¹ cia³o gor¹czk¹. Memento czu³ na plecach zimny oddech œmierci. Drzwi otworzy³y siê z potêpieñczym zgrzytem wys³u¿onych zawiasów i przerwa³y filozofowi rozmyœlania nad s³ynnym zdaniem Gragoriausa: "Albo Bóg raz jeno przemówi³, kiedy œwiat tworzy³ z niczego, albo przemawia nieustannie, i dziêki temu œwiat ci¹gle jeszcze trwa". Do komnaty bezszelestnie wsunê³a siê niema kobieta. Przynios³a filozofowi chleb i mleko. Mleko by³o niezbêdnym dodatkiem do chleba, który osi¹ga³ twardoœæ kamienia. Memento nie czu³ ju¿ g³odu, wci¹¿ jednak zmusza³ siê do jedzenia, by przed³u¿yæ swe bytowanie na tym padole ³ez, cierpienia, krwi i potu. Mia³ nadziejê us³yszeæ G³os Boga jeszcze za ¿ycia. Po œmierci mog³o ju¿ w tym nie byæ ¿adnej filozofii. Ze zdumieniem zaobserwowa³ zaznaczaj¹c¹ siê u kobiety ci¹¿ê. Pomyœla³, ¿e ojcem musi byæ kat, no bo któ¿ inny. Kat z kolei nabiera³ przekonania, ¿e niemowa jest kochank¹ filozofa. Obaj byli w b³êdzie. Niemowa by³a potwornie brzydka, mia³a masywne rysy, a ju¿ szczególnie szczêkê, jej oczy by³y nieokreœlonego koloru, przet³uszczone w³osy zasiê mia³y barwê lnu. W Memento kobieta wzbudzi³aby z pewnoœci¹ uczucie litoœci, gdyby nie to, ¿e zajêty by³ litowaniem siê nad sob¹ i nad œwiatem ca³ym. Dok³adnie w tej kolejnoœci. Czasem, w przyp³ywie d³awi¹cej rozpaczy, filozof myœla³, ¿e Bóg jest niemy, jak ta kobieta. Albo ¿e w ogóle nie ma Boga. Obie ewentualnoœci wydawa³y mu siê jednako przera¿aj¹ce. Kiedy kobieta opuœci³a komnatê, filozof siêgn¹³ z trudem do torby pe³nej uczonych ksi¹g w skórzanych oprawach. Niektóre by³y nawet ilustrowane. Ich autorzy s¹dzili, ¿e coœ wiedz¹. Byli i tacy, którzy powiadali: "Wiem, ¿e nic nie wiem". Mimo to pisali ksi¹¿ki. Oprócz ksi¹¿ek w torbie by³ sztylet o ostrzu w¹skim jak usta Memento. I ostrym jak jego jêzyk. Kiedyœ kochanka filozofa porówna³a jego usta do szramy. Niewiasta by³a po trosze poetk¹, po trosze zasiê karczemn¹ dziewk¹ ze sk³onnoœciami do karczemnych awantur. Jako bardzo jeszcze m³ody cz³owiek Memento doszed³ do wniosku, ¿e kobiety puchem s¹ jeno marnym i niczym wiêcej. Nigdy ¿adnej naprawdê nie pokocha³. Jedyn¹ jego mi³oœci¹ by³a filozofia. Kiedy uprawia³ mi³oœæ z nikczemnymi dziewkami, mia³ przed oczami ustêpy z dzie³ filozoficznych i dopiero przypominanie sobie szczególnie wyrafinowanych myœli w po³¹czeniu z fizycznym czysto oddzia³ywaniem dziewek doprowadza³o go do spe³nienia. Czêsto zastanawia³ siê, jak sobie radz¹ z tym problemem kowale. - Doœæ!!! - krzykn¹³ w celu zag³uszenia nazbyt frywolnych myœli. Przy³o¿y³ ostrze sztyletu do oka i ju¿ zamierza³ nacisn¹æ, kiedy jego uwagê przyku³ niespodziewany refleks zachodz¹cego s³oñca. Przyczyn¹ zjawiska okaza³ siê jeŸdziec, najpewniej zakuty w zbrojê. Filozof pomyœla³, ¿e jest to b³êdny rycerz z ob³êdem w oczach. Ju¿ po chwili Memento zapomnia³ o jeŸdŸcu, a jego wyrafinowany umys³ zaprz¹tnê³y myœli o œlepej uliczce. Odwiedzi³ niegdyœ straszliwie zat³oczone miasto Barden, licz¹ce podobno ponad piêædziesi¹t tysiêcy nieczystych dusz. Miasto nie przypad³o Memento do gustu, powietrze wype³nia³y nieprzyjemne zapachy, ludzie zdawali siê byæ wyp³owiali - zapewne z braku œwie¿ego powietrza. Dziewki z kolei by³y wulgarne i przekonane o dziejowej misji swojego rzemios³a wiêc nie mia³y nawet odrobiny poezji. Któregoœ dnia filozof po raz pierwszy w ¿yciu ujrza³ œlep¹ uliczkê i od razu pomyœla³, ¿e to metafora sensu ludzkiego bytowania tudzie¿ jego braku. W tej chwili wydawa³o mu siê, ¿e gdy w³asnorêcznie pozbawi siê wzroku, porównanie jego losów do œlepej uliczki nabierze cech niepokoj¹cej dos³ownoœci. Natychmiast pocieszy³ siê jednak, ¿e ludzie zasadniczo ró¿ni¹ siê od ulic, a œlepcy od œlepych uliczek. Ulice nie miewaj¹ problemów natury egzystencjalnej, nie musz¹ napychaæ sobie ka³dunów ani zdobywaæ wzglêdów - to wzglêdne pojêcie - dziewek. Nie musz¹ zabijaæ, by prze¿yæ. Nie musz¹ myœleæ o milczeniu Boga. Z oddali dosz³y filozofa niewieœcie okrzyki. Kobieta œmiertelnie czegoœ siê obawia³a i oznajmia³a to œwiatu przenikliwym g³osem. Do tej pory jedyn¹ kobiet¹ na zamku Kaltern by³a niemowa. Memento widzia³ dwa wyjœcia: albo niema s³u¿¹ca w tajemniczy sposób odzyska³a g³os, albo te¿ pojawi³a siê druga kobieta, tym razem obdarzona g³osem, od którego dr¿a³y œciany. - Czego ode mnie chcecie?!!! - krzycza³a. G³os dochodzi³ st³umiony, jakby spod ziemi, najpewniej z lochów. Kat musia³ mieæ z tym wiele wspólnego. Ju¿ bez dalszych wahañ zabra³ siê do wyk³uwania oczu. Sz³o mu opornie, by³a to jedna z tych czynnoœci, które cz³ek wykonuje po raz pierwszy i ostatni zarazem. Podobnie jest na przyk³ad z umieraniem. No i z przychodzeniem na œwiat. Poniewczasie filozofowi przysz³o na myœl, ¿e móg³ przecie poprosiæ o przys³ugê fachowca z lochów. M¹dry filozof po szkodzie. Po wy³upieniu pierwszego oka Memento straci³ na chwilê przytomnoœæ. Kiedy j¹ jednak odzyska³, natychmiast wy³upi³ drugie. Na razie nie poprawi³o mu to jasnoœci myœlenia, a ju¿ z ca³¹ pewnoœci¹ nie wp³ynê³o dobrze na jasnoœæ widzenia. Niema kobieta nie okaza³a gwa³townych uczuæ na widok jatki. Musia³a w swoim ¿yciu widywaæ wiele krwi. Potu. Cierpienia. I ³ez. Z kamiennym spokojem opatrzy³a rany filozofa. Tylko jej dziwne oczy o nieokreœlonym kolorze by³y smutne. Tego ju¿ jednak Memento nie móg³ zobaczyæ. ¯eby choæ na chwilê zapomnieæ o bólu gnij¹cej nogi i oczodo³ów, Memento pocz¹³ rozwa¿aæ dowody na istnienie Boga. By³ to w istocie jeden dowód, jeno w czterech czêœciach. Po pierwsze, niepodwa¿alny fakt istnienia ruchu warunkowa³ istnienie Pierwszego Poruszyciela. Po drugie, zró¿nicowana doskona³oœæ istniej¹cych rzeczy warunkuje istnienie Istoty Doskona³ej. Z istnienia przypadkowoœci wnosi siê z kolei o istnieniu Istoty Koniecznej. Po czwarte zasiê i ostatnie, skoro w przyrodzie istnieje przyczynowoœæ, musi byæ równie¿ Przyczyna Pierwsza. - Dobrze!!! - krzykn¹³ Memento, chc¹c zag³uszyæ cierpienie. - Ale to wszystko nie t³umaczy zaklêtego milczenia Boga! Memento uwa¿a³ dowody za niewarte funta k³aków. "To nie dowody, to pobo¿ne ¿yczenia" - mawia³ w przyp³ywach z³ego nastroju, czyli doœæ czêsto. Bo czy¿ nie jest w istocie tak, ¿e œwiat sk³ada siê z ma³ych cz¹stek, a te z jeszcze mniejszych, i tak dalej a¿ w nieskoñczonoœæ? A¿ do pustki zupe³nej?! A owa pustka oznacza, ¿e œwiat z³udzeniem jest jeno i niczym wiêcej. Oznacza³oby to równie¿, ¿e Bóg z luboœci¹ uprawia pustos³owie monstrualne. Czym¿e by³by wówczas œwiat: snem, gr¹ oszukiwanych zmys³ów, odbiciem na wodzie, cieniem cienia, uczciwoœci¹ z³odzieja, cnot¹ dziewki? - M¹droœci¹ filozofa! - krzykn¹³ Memento i zaœmia³ siê gorzko. Albo przyczynowoœæ œwiata. Rzekoma przyczynowoœæ. Czy¿ nie jest tak, ¿e ka¿da przyczyna ma swoj¹ w³asn¹, i tak bez pocz¹tku i bez koñca, a¿ oka¿e siê, ¿e przyczyny pierwszej po prostu nie ma!!! Przez chwilê Memento wydawa³o siê, ¿e s³yszy zduszony chichot dochodz¹cy zewsz¹d, ale to jady z nogi filozofa zak³óca³y równowagê jego czterech zmys³ów. Wtedy us³ysza³ g³os pe³en zwierzêcego bólu. - Aaaaaaaaaa!!!! Ale i w jego realnoœæ nie uwierzy³. Potem zasn¹³. Œni³y mu siê uszy zamienione w popió³. Nie obudzi³ siê ju¿. Gnij¹ca noga wykopa³a go z tego œwiata. Umar³, nie us³yszawszy G³osu Boga. Wiara jak gilotyna, ...
macboguc