956. Gates Olivia - Zakochana bez pamięci.pdf

(617 KB) Pobierz
Olivia Gates
Zakochana bez
pamięci
Tytuł oryginału: Billionaire, M.D.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Obudziła się w innym
świecie.
W
świecie,
który wypełniała ziarnista
szarość, jaka pojawia się na ekranie telewizora w chwili przerwy w
nadawaniu programu. Mimo to wcale się tym nie przejęła, bo w tym właśnie
świecie
był jej opiekuńczy anioł.
Nie, to nie był zwykły anioł, lecz archanioł, jeśli przyjąć,
że
wyrzeźbiony z kamienia i brązu archanioł jest uosobieniem piękna, siły i
męskości. Ów archanioł unosił się gdzieś między
światłem
a cieniem,
zmuszając ją do zastanowienia się, czy przypadkiem jej się nie przyśnił. A
może ma halucynacje? A może jest to coś gorszego?
Tak, zapewne stało się najgorsze, ten anioł właśnie o tym zaświadcza.
W końcu anioł nie zawracałby sobie głowy kimś, kto nie znalazł się w
poważnych tarapatach. Szkoda by było, gdyby okazał się aniołem
śmierci.
A
gdyby miał tylko pozbawiać
życia,
po co mu ta zapierająca dech w piersi
uroda? Chyba
że
kryje się za tym jakiś sprytny zamiar i uroda służy jako
wabik, za którym chętnie podążają upatrzone ofiary.
Och, ona poszłaby za nim na koniec
świata.
Oczywiście, gdyby mogła
się poruszać.
Niestety straciła tę zdolność. Przegrała z przyciąganiem ziemskim,
które wgniotło ją w
łóżko.
Nagle odniosła wrażenie,
że
leży na
łożu
z cierni.
Komórki jej ciała zwijały się z bólu, nerwy wysyłały histeryczne sygnały.
Niestety między komórkami brakowało połączenia, nerwy zaś nie były w
stanie wykrzesać z niej najmniejszego ruchu.
L
T
1
R
Jakiś huk rozsadzał jej uszy, powodował nudności. Ale gdy zbliżyła
się do niej jego twarz, zawroty głowy złagodniały, wyciszyła się kakofonia
dźwięków.
Jej myśli i emocje zwolniły. Już nie musiała walczyć z siłą grawitacji,
nie musiała się bać bezwładu. On tam jest. Wszystkim się zajmie. Była tego
pewna, choć nie wiedziała, skąd bierze się ta pewność. Przecież go zna, choć
nie ma pojęcia, kto to jest. Niemniej każda komórka dawała jej teraz do
zrozumienia,
że
jest bezpieczna i wszystko dobrze się skończy. Tylko
dlatego,
że
on się tam znalazł. Gdyby chociaż mogła się poruszyć...
Skoro już się obudziła, nie powinna czuć się tak bezwładna. Chyba
że
wcale się nie przebudziła. Może to jednak sen? To by wyjaśniało brak
połączenia między jej ciałem i mózgiem. To tłumaczyłoby obecność tego
mężczyzny. Tak atrakcyjnego,
że
nie mógł być prawdziwy. A jednak był
żywy,
z krwi i kości. Jej kulawa wyobraźnia nie zdołałaby go wymyślić.
Wiedziała też,
że
ten mężczyzna jest kimś ważnym. Tak w ogóle. Zaś dla
niej samej był kimś wyjątkowym.
– Cybele?
To jego głos? Mroczny i niezgłębiony jak zabroniona pieszczota?
– Słyszysz mnie?
Boże, tak, słyszy. Jego głos docierał nie tylko do jej uszu, on wnikał w
pory skóry, wchłaniające go jak odżywczy balsam. Przenikał ją, wypełniał
bogactwem barwy i modulacją, która przywracała ją do
życia.
– Cybele, jeżeli tym razem się obudziłaś,
por favor,
odpowiedz mi.
Por favor?
To po hiszpańsku? Więc stąd ten akcent, ta latynoska
zmysłowa melodia wpleciona w jego angielszczyznę. Chciała mu
odpowiedzieć, pragnęła, by nie przestawał mówić. Każda sylaba
L
T
2
R
wypływająca z jego ust wprowadzała ją w stan nieświadomości, ale tym
razem była to błoga nieświadomość.
Jego twarz wypełniła pole jej widzenia. Widziała teraz każdą drobinę
złota pośród odcieni szmaragdu, mchu i karmelu, które wirując, tworzyły
niepowtarzalny kolor jego oczu. Miała chęć wpleść palce w jego bujne
czarne włosy, ująć w dłonie jego głowę, przyciągnąć ją bliżej, by studiować
ton i połysk każdego pasma. Chciała przeciągnąć palcem po bruzdach i
płaszczyznach, które nadawały charakter jego twarzy.
Ta piękna twarz była naznaczona niepokojem i powagą. Pragnęła ją od
nich uwolnić. Pragnęła, by te wargi, z których płynęła magiczna melodia,
dotknęły jej ust. Zdawała sobie sprawę,
że
w tym momencie podobne
tęsknoty są zabronione. Jej ciało nie stanęłoby na wysokości zadania i nie
sprostałoby tym erotycznym marzeniom. Jej ciało miało tę
świadomość,
lecz
nie godziło się z ubezwłasnowolnieniem. Potrzebowało tego mężczyzny,
jego bliskości, siły i opieki. Zawsze go potrzebowała.
– Cybele,
por Dios,
powiedz coś.
Pełna zmęczenia rozpacz w jego głosie wyrwała ją z hipnotycznego
stanu, napięła struny głosowe, wypchnęła z płuc powietrze, które wprawiło
owe struny w ruch, wydobywając z nich dźwięk, którego mężczyzna się
domagał.
L
T
3
R
– S...słyszę... – wychrypiała niemal bezgłośnie. Przekrzywił głowę i
przystawił ucho do jej warg.
Nie był pewien, czy naprawdę coś powiedziała, czy może mu się
wydawało. A może był to tylko jęk?
– Nie
śpię...
chyba... i mam nadzieję...
że
jest pan... prawdziwy...
Na więcej nie było jej stać. Gardło rozdzierał ból, jakby tkwiły tam
rozpalone do czerwoności odłamki metalu. Próbowała odkaszlnąć, by się ich
pozbyć. Miała wrażenie,
że
pod powiekami czuje piasek. Z jej oczu
popłynęły
łzy, łagodząc
dokuczliwą suchość.
On zaś otaczał ją jak powietrze. Uniósł ją i tulił, grzejąc swoim
ciepłem.
– Proszę już nie mówić. Podczas operacji przez wiele godzin była pani
intubowana.
Coś chłodnego dotknęło jej wyschniętych warg. A potem coś ciepłego,
pachnącego i mokrego. To nie były jego usta, lecz szkło i jakiś płyn.
Instynktownie rozchyliła wargi, a zawartość szklanki powoli spłynęła na jej
język.
– To napar z anyżu i szałwii. Złagodzi ból gardła. Przewidział jej
dolegliwość i przygotował lek. Ale
dlaczego jej to tłumaczy? Połknęłaby wszystko, co on jej poda, mimo
że
w gardle czuła potworny ból. Zacisnęła powieki i przełknęła. Płyn
prześliznął się po obolałych tkankach, lekko pieprzny posmak wywołał ko-
lejne
łzy.
Ale to trwało tylko kilka sekund, bo ból wkrótce osłabł.
Westchnęła z ulgą, a on głaskał ją po policzku. Poczuła,
że
wraca do siebie.
– Lepiej?
Troska w jego głosie i oczach ją poruszyła. Usiłowała mu
odpowiedzieć, ale tym razem to emocje
ścisnęły
jej gardło. Musiała jednak
w jakiś sposób wyrazić wdzięczność.
Jego
twarz
pokrywał
parodniowy
zarost.
Jego
oczy
były
L
T
4
R
zaczerwienione. Serce ją zakłuło. Pocałowała go w policzek, a gdy odwrócił
się do niej twarzą, musnął jej usta wargami. Właśnie tego potrzebowała.
Czy kiedyś byli sobie bliscy i stąd to poczucie straty? Czy też nigdy
nie dana jej była ta bliskość, za to zawsze o niej marzyła? To bez znaczenia.
Bo teraz to coś dostała.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin