Roberts Alison - Nocny lot.pdf

(619 KB) Pobierz
Alison Roberts
Nocny lot
Tytuł oryginału: The Tortured Rebel
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Z miejsca dla pasażera wysunęła się postać w czerni, wyjęła z tylnego
siedzenia wielki plecak i z
łatwością
zarzuciła go sobie na ramię. Chwilę
później Rebecca rozpoznała mężczyznę, którego nienawidziła tak bardzo,
że
na moment aż zabrakło jej tchu.
– O nie...
– Słucham? – Szpakowaty mężczyzna w uniformie z emblematem
największego pogotowia
śmigłowcowego
w Nowej Zelandii odwrócił się od
grupki osób stojących przed zawieszoną na
ścianie
mapą. – Bec, coś
mówiłaś?
Wydawało się jej,
że
tylko jęknęła w duchu, ale najwyraźniej jej
reakcja posiadała moc przenikania przez
ściany,
bo także nowo przybyły
gwałtownie uniósł głowę i spojrzał prosto na nią. Nie uszło jej uwadze,
że
rozpoznawszy ją, znieruchomiał. Ile trzeba mieć siły, by dźwigać takie
brzemię winy?
– Przyjechał lekarz. – Miała nadzieję,
że
jej głos nie zadrżał.
– To ktoś więcej niż lekarz. – W głosie szefa, który uniósł ramię w
powitalnym geście, brzmiała nuta podziwu. – James Munroe to chluba
naszej armii. Specjalista medycyny ratunkowej. Od sześciu lat współpracuje
z naszymi silami specjalnymi. Dla niego nie ma nic niemożliwego. Idealny
człowiek do tej misji. Dobrze,
że
zdążył na czas.
Prychnęła z niedowierzaniem. W tej samej chwili James Munroe
zatrzasnął drzwi samochodu, po czym huknął pięścią w dach, dając
kierowcy sygnał do odjazdu.
– Coś ci się nie podoba? – zaniepokoił się Richard.
1
L
T
R
I to jak, pomyślała, ale roztropnie zacisnęła wargi, nie odrywając
wzroku od migającego koguta auta ochrony lotniska, które pomknęło pasem
startowym rzęsiście oświetlonym latarniami.
Jeszcze kilka minut wcześniej ta feeria
świateł
kojarzyła się jej z
bożonarodzeniową dekoracją. Wpatrywała się w nie niczym dziecko
czekające z zapartym tchem na wymarzony podarek. Ale czasami wielkie
oczekiwanie od złości dzieli bardzo cienka granica.
To... nie do pomyślenia. Tyle lat pracowała na opinię twardziela, który
nie cofa się przed
żadnym
zagrożeniem, w każdej chwili gotów wyruszyć na
akację... a tu nagle czuje,
że
znalazła się pod
ścianą.
W milczeniu analizowała swoje emocje.
Doskonały kandydat do tej misji zniknął im z oczu. Bez wątpienia
zbliża się do bocznych drzwi, a za moment po schodkach wejdzie do biura:
centrum operacyjnego pogotowia lotniczego, więc ona jak najszybciej musi
poradzić sobie z tym, co sprawia,
że
tak trudno jest jej oddychać. A nawet
myśleć. Owo obezwładniająco nieprzyjemne doznanie to najpewniej...
strach. Nie, ona nie boi się niczego.
– Masz jakieś wątpliwości? – zapytał Richard.
– Chyba
żartujesz!
– prychnęła, po czym dodała z uśmiechem: – Od
dawna czekałam na taką misję.
L
T
2
R
To prawda. Na nocny lot do celu znajdującego się poza normalną
strefą lotów, na granicy pojemności zbiornika paliwa. Na wulkaniczną
wyspę na Oceanie Spokojnym, którą nawiedziło trzęsienie ziemi. Ugrzęzła
tam grupa strażników przyrody, są wśród nich ranni, więc jak najszybciej
należy ich stamtąd ewakuować.
Tak, nawet w jej pełnej przygód karierze zawodowej ta misja
zapowiadała się wyjątkowo.
– Hm... – mruknął Richard bez przekonania. Przez chwilę w skupieniu
wpatrywał się w swojego najlepszego pilota, po czym na jego twarzy
pojawił się błysk zrozumienia. – Czy was coś
łączyło?
Przeszłość. Można to i tak ująć. Wydarzenie, które przewróciło jej
świat.
Albo przesłoniło słońce tak,
że
w ciemnościach, które ją ogarnęły,
przetrwanie stało się wyzwaniem. Tak, owszem, ona i Jet mają przeszłość.
Pokręciła jednak głową. Już dawno temu uznała,
że
nie pozwoli, by
przeszłość pozbawiła ją przyszłości. Innego pilota znajdą bez trudu, ale
znalezienie drugiego tak doświadczonego lekarza to trudniejsza sprawa.
Dowódcy przez kilka ostatnich godzin w ogromnym napięciu opracowywali
plan misji. Taka czkawka z przyczyn czysto osobistych na pewno nie
spotkałaby się z ich aprobatą.
Przeszłość wróciła, by znowu ją nękać?
No to co?
Ich wybór padł na nią i ona jest zdecydowana podjąć to wyzwanie. Ale
czy obydwie strony są na to gotowe? Zaraz się dowie, bo drzwi do pokoju
się otworzyły i stanęła w nich jej przeszłość.
„Nienawidzę cię! I już nigdy, przenigdy nie chcę cię oglądać!". Te
słowa wypowiedziane ponad dziesięć lat temu zadźwięczały mu w uszach,
jakby dopiero je usłyszał.
L
T
3
R
Co, do cholery, robi siostra Matta w pokoju pełnym mężczyzn
organizujących misję? Tak trudną,
że ściągnięto
go z bazy na samym
południu. I dlaczego ona ma na sobie kombinezon pilota? Zrezygnowała z
pielęgniarstwa i została ratownikiem?
Skupił uwagę na zbliżającym się do niego mężczyźnie.
– Witaj, James. Super,
że
tak szybko tu dotarłeś.
– Mów mi Jet. Już dawno przestałem reagować na Jamesa.
Upłynęło ponad dziesięć lat, od kiedy przebywał w tym samym pokoju
co ta kobieta. Nawet nie musiał na nią patrzeć, by wyczuć, jak bardzo
zmieniła się jej sylwetka. Domyślał się, jakie kształty kryje jej
pomarańczowy
kombinezon.
Emanowała
niezwykłym
połączeniem
kobiecości i determinacji, który wypełniał pokój niczym zapach unoszący
się w powietrzu, ale nie na tyle silny, by zatrzeć obraz dziewczyny, który
utkwił mu w pamięci.
Zrozpaczonej nastolatki, która okładała go pięściami, gdy próbował ją
przytrzymać. Która zarzuciła mu,
że
to przez niego. Która, krzyczała,
że
do
końca
życia
będzie go nienawidziła. On też wtedy siebie nienawidził.
Nietrudno mu było zejść jej z oczu. Nie tylko z powodu poczucia winy, ale
też z uwagi na jej podobieństwo do brata.
Takie same kręcone włosy, ciemne oczy i bezczelny uśmiech. Teraz
się nie uśmiechała. I miała bardzo krótkie włosy,
żadnych
loków, ale to
podkreślało jej oczy, takie same jak Matta. Oboje mieli mroczne spojrzenie
złagodzone cieniem wrażliwości, budzącym w każdym instynkt opiekuńczy.
Tak, w jego
żyłach
nie płynęła krew Matta, ale mimo to byli dla siebie
braćmi, więc teraz nie
życzył
sobie rozdzierającej serce
świadomości,
jak
bardzo mu brakuje tego serdecznego kumpla.
Puszczał mimo uszu nazwiska kolejnych przedstawicieli służb
ratunkowych, obrony cywilnej oraz wojska.
– Widzę,
że
jestem tu jedynym lekarzem – mruknął.
– Owszem. Trzeba zabrać dodatkowe paliwo, więc nie ma miejsca dla
liczniejszego
personelu.
Wzrok
Richarda
powędrował
za
jego
L
T
4
R
spojrzeniem. – To jest twój pilot, Rebecca Harding. Czeka, aż mechanicy
skończą montowanie dodatkowych zbiorników paliwa.
Rebecca jest pilotem?!
Zgłoś jeśli naruszono regulamin