Wołoszański_Bogusław_-_Sieć_ostatni_bastion_SS.rtf

(2057 KB) Pobierz

 


Spis treści

12 kwietnia 1945 r., przełęcz Brenner                            7

18 kwietnia 1945 r., dacza w Kuncewie                            14

18 kwietnia 1945 r., lotnisko Croydon                            18

21 kwietnia, Hochenlychen                               20

24 kwietnia, Londyn                            30

24  kwietnia, zamek Fürstenberg                            34

25  kwietnia, godzina 22.00, okolice Fürstenberg                            39

Godzina 00.00, zamek Tzschocha                               46

27 kwietnia, Bletchley Park                            56

27 kwietnia, Atlantyk                            63

27  kwietnia, Marklissa                            65

28  kwietnia, Bletchley Park                            75

 

28  kwietnia, „Eight Belles"                               77

29  kwietnia, Normandia                            82

 

2  maja, Atlantyk                            94

3  maja, Łubianka                               97

5 maja, tajny ośrodek MI-6                            104

8 maja, Atlantyk                            118

10 maja, Beer                            122

10 maja, lotnisko Northolt                            130

10 maja, szpital w Legnitz                              132

11 maja, Koburg                             135

11 maja, bezpieczny lokal w Bad Kudowa                            145


14 maja, U-234 oddaje się do niewoli                            152

14 maja, Radstadt, kwatera Skorzenego                            155

15 maja, okolice Radstadt                            159

17 maja, granica                              163

17 maja, Koburg                            170

20 maja, Lauban, mieszkanie jubilera                            174

20 maja, bunkier                            182

20 maja, Normandia                            191

20  maja, zamek Książ                            198

21  maja, Leśna                 M                            202

 

21  maja, więzienie w Salzburgu                            208

22  maja, granica                              211

23  maja, więzienie w Salzburgu                            230

23 maja, gabinet Aarona                            234

23 maja, zapora nad Kwisą                            242

23  maja, zamek Książ                            261

24  maja, wzgórze nad Kwisą                               269

26 maja, wyrzutnia Mimoyecąues                              274

26 maja, Łubianka                               283

27 maja, bunkier                            290

27 maja, Norymberga                            303

27 maja, Książ                            308

28 maja, lądowisko w okolicy Czochy                            314

27 lipca 1948 r., obóz w Darmstadt                              322

10 września 1948 r., przełęcz Brenner                            326

Grudzień 1989 r., Tel Awiw                              331

Drogi Czytelniku!                              335


12 kwietnia 1945 r., przełęcz Brenner

-        Tędy, mister, tędy. - Włoski żołnierz, który zapewne znał tyl­ko te dwa słowa po angielsku, wskazywał na wąską ścieżkę biegną­cą stromo pod górę. Dwaj mężczyźni, który wysiedli z zabłoconego samochodu, posłusznie skierowali się w tę stronę. Najwyraźniej nie zdawali sobie sprawy, jak śnieżna i sroga może być wiosna w gó­rach, gdyż mieli na sobie jesionki i półbuty, już przemoczone, za­nim wsiedli do samochodu, który przywiózł ich na przełęcz Bren­ner. Skórzane zelówki ślizgały się po ubitym śniegu, więc posuwali się ostrożnie, zapierając się bokami podeszew, co zwiększało przy­czepność, ale wymagało sporo wysiłku, podobnie jak chwytanie ga­łęzi drzew rosnących po bokach. Z wyraźną ulgą stanęli na niewiel­kiej polanie, jaka powstała po wycięciu drzew, których poobcinane pnie leżały w sagach z boku.

-        Kontrwywiad to psia służba - mruknął starszy, otrzepując zmarznięte ręce ze śniegu.

-        Będzie jeszcze gorsza, gdy zaczniemy schodzić - drugi męż­czyzna rozejrzał się wokół.

Trzej włoscy żołnierze przeszukiwali teren, ale bez większego entuzjazmu. Oficer siedzący na sągu drzew na widok przybyłych zeskoczył na śnieg i podszedł szybko.

-        Major Mario Sebastriani - przedstawił się. Mówił płynnie po angielsku. - Oficer łącznikowy wywiadu.

-        Major Felix Cowgill, kontrwywiad... - starszy wyciągnął rękę na powitanie - a to... - Nazwisko wypowiedział bardzo niewyraź­nie. Włoch nie powinien wiedzieć, że stojący obok niego to James

7


Jesus Angelton, który przyjechał do Włoch, aby działać tam jako oficer amerykańskiego kontrwywiadu. - Kiedy to się stało?

-              Dziś o świcie. Szli stamtąd - Sebastriani wskazał na górę. -
Przeszli przez przełęcz Brenner. Niedaleko stąd znaleźliśmy obozo­
wisko, w którym spędzili noc. O świcie podjęli wędrówkę. Zeszli na
szosę i zmierzali prawdopodobnie do Trentino. Ale mieli pecha. Za­
uważył ich patrol. Nie chcieli się zatrzymać i zaczęli uciekać. Jeden
został ranny, zanim dotarli do lasu. Zwieźliśmy go do szpitala. Dru­
gi zginął-tutaj...

Obrócił się i podszedł do zwłok przykrytych zielonym brezen­tem. Odchylił róg. Cowgill też podszedł blisko i pochylił się, aby przyjrzeć się twarzy zabitego. Pd^hwili wyprostował się i spojrzał porozumiewawczo na towarzysza. Można było odnieść wrażenie, że rozpoznał zabitego, ale nic nie powiedział na ten temat.

-              Znaleziono przy nim to. - Sebastriani sięgnął do kieszeni i wy­
ciągnął niewielkie pudełko obszyte płótnem. Cowgill rozdarł nitki
szwu i wyciągnął plik kartek staranie złożonych we czworo. Były za­
szyfrowane, ale na jednej znajdowało się kilka zdań po niemiecku.

„Przekazujący te dokumenty ma wszelkie pełnomocnictwa do rozmów w sprawie «Brennstoff B»".

Podpis był nieczytelny, ale zapewne dla człowieka, który ode­brałby ten plik, stanowił wystarczający dowód autentyczności. Cowgill schował starannie papiery do wewnętrznej kieszeni.

-        Ilu ich było? - zapytał majora.

-        Pięciu. Na dole został ranny przewodnik - powiedział Se­bastriani. - Znam go, bo wykonywał niektóre prace dla mnie, jak byłem w partyzantce. Nazywa się Roberto Guliano. Miał dobre kontakty z Niemcami. Nie wiedziałem, że teraz zajął się bardziej dochodowym interesem.

-        Jak bardzo?

-        W plecaku miał czternaście złotych dwudziestodolarówek. Zakładam, że to zaliczka za przeprowadzenie tych ludzi przez góry i dalej do Trentino. Tam zapewne przejęliby ich inni. A tego - wska­zał na zwłoki - nie znam.

-        To znaczy, że trzech uciekło.

-        Tak, poszli w góry, ale bez przewodnika daleko nie zajdą. Za­błądzą i zamarzną albo ich złapiemy.

8


-        Wolałbym, żebyście ich złapali. - Cowgill odwrócił się do An-geltona.

-        Nic tu po nas, zjedziemy na dół, do szpitala, pogadać z tym rannym - powiedział tamten, co Cowgill przyjął z ulgą. Cienkie po­deszwy jego półbutów nie dawały żadnej ochrony przed zimnem. Przestępowanie z nogi na nogę niewiele pomagało i zaczynał się obawiać, że odmrozi stopy.

-        Zna pan wygodniejszą drogę na dół? - Cowgill zwrócił się do Sebastrianiego, który pokręcił głową, nieudolnie usiłując nadać swojej twarzy wyraz współczucia i przejęcia losem oficerów, którzy mieli pokonać pięćdziesięciometrowy odcinek stromej ścieżki.

Pierwszy przewrócił się kapitan, a tuż za nim poleciał Cowgill, co okazało się rozwiązaniem praktycznym, gdyż już bez większych sensacji pokonali pozostałą drogę na jesionkach.

-              Od razu tak trzeba było. - Cowgill wstał i otrzepał płaszcz
ze śniegu.

Angelton podniósł się z trudem. Dla niego upadek okazał się dość bolesny.

Z wyraźną ulgą doszli do samochodu, dużego humbera snipe'a pomalowanego w ochronne wojskowe barwy. Kierowca najwidocz­niej przewidując, że wrócą zziębnięci, nie wyłączał silnika, więc z radością zanurzyli się w ciepłym wnętrzu.

-        James, ja go rozpoznałem - pierwszy odezwał się Cowgill, który zzuł przemoczone buty i pochylony masował zziębnięte stopy. Siedzący obok niego Angelton znajdował się w nieco lepszej sytu­acji, gdyż najwyraźniej skóra jego butów była lepiej zabezpieczona przed wodą. Czując, jak napływa ciepło, oparł się wygodnie i zapalił papierosa. Od 1943 roku służył w amerykańskim kontrwywiadzie, a oddelegowany do Londynu poznał tam Feliksa Cowgilla. Spotkali się ponownie we Włoszech, dokąd Angelton został skierowany na wiosnę 1945 roku.

-        Ktoś ciekawy? - zapytał.

-        Bardzo. - Cowgill też rozparł się wygodnie.

-        Jedziemy do szpitala w Mezzolombardo. Wiesz, gdzie to jest? - zapytał kierowcy, który skinął głową i wrzucił bieg. Manew­rując ostrożnie na ośnieżonej drodze, zawrócił w stronę miasta. Najchętniej wróciliby do niewielkiego hotelu na przedmieściach

9


Trentino, gdzie zatrzymali się poprzedniego wieczoru, ale zdawali sobie sprawę, że rozmowa z rannym przewodnikiem może dać wie­le ciekawych informacji.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin