204. Landon Juliet - Duma i przeznaczenie.pdf

(899 KB) Pobierz
Juliet Lando n
Duma i przeznaczenie
Rozdział pierwszy
Nicola przerzuciła przez ramię gruby, miedziano-
rudy warkocz i z rapierem w dłoni stanęła twarzą
w twarz z przeciwnikiem.
- Gotów? - zapytała z niewinnym uśmiechem.
Młodzieniec sprowokował ją do walki wielką pew­
nością, z jaką utrzymywał, że jako kobieta nie może nic
wiedzieć o włoskiej szkole fechtunku. Nie przypuszczał,
że w odpowiedzi Nicola natychmiast wyciągnie parę ra-
pierów, których używała już od wielu lat.
- Co mam z tym dalej robić? - zapytała naiwnie.
- To, co potrafisz najlepiej, pani - odparł z uśmie­
chem.
-W takim razie może zdejmiemy ze sztychów
osłony?
Uśmiech zniknął z twarzy mężczyzny.
- Zwykle tego się nie praktykuje.
- A może dla odmiany zachowamy się inaczej niż
zwykle?
- Czy jesteś pewna, pani, że tego chcesz?
- Oczywiście. O, teraz znacznie lepiej. Postawa. Tak
się chyba mówi?
Nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia cztery lata
i irytował ją już od kilku tygodni; nadeszła pora, by
się go pozbyć.
Nie czuł się swobodnie, walcząc z obnażonym szty­
chem; z jego zachowania przebijała ostrożność, wyraź­
nie był też zaskoczony tym, że Nicola znakomicie ra­
dzi sobie z bronią. Tylko wysoko urodzeni traktowali
fechtunek poważnie; w większości poznawali tę sztu­
kę we Francji, Niemczech lub w Italii, jedynie nieliczni
zetknęli się z nią w Anglii, ale nigdzie nie była to sztu­
ka dostępna kobietom. Nicola miała czterech braci.
Obdarzona naturalnym wdziękiem i gracją oraz szyb­
kim refleksem, od najmłodszych lat uczyła się walczyć
o swoje z mężczyznami. W domu, w którym było ich
pełno, wątła kobietka nie miałaby czego szukać.
Zaskoczony zręcznym atakiem, przeciwnik rozpo­
czął obronę o ułamek sekundy za późno i w efekcie,
jeszcze zanim zdążył przybrać postawę obronną, jego
rapier przeleciał w powietrzu i upadł z brzękiem na
kamienną posadzkę. Był to bardzo upokarzający po­
czątek.
- Och - zdziwiła się Nicola, - Czy chcesz, panie, za­
cząć jeszcze raz?
- Mogłaś mnie, pani, uprzedzić, że nie jesteś nowi-
cjuszką - rzekł oskarżycielskim tonem, schylając się
po rapier.
- Przecież wspomniałam o tym wczoraj wieczorem,
ale ty mi nie wierzyłeś, panie. Postawa.
Do następnej rundy mężczyzna przystąpił z więk­
szą determinacją, ale też i bez dotychczasowej pew­
ności siebie, zastanawiając się, gdzie ta piękna kobieta,
uosabiająca marzenia mężczyzny, nauczyła się tak do­
skonale radzić sobie w męskiej rozrywce. Brak kon­
centracji natychmiast się na nim zemścił; młodzieniec
znów zmuszony był cofnąć się przed błyskawicznym
atakiem, który nie pozostawił mu ani chwili na przy­
gotowanie obrony. Jego rapier znów poszybował przez
powietrze niczym ptak i wylądował na kamiennej po­
sadzce, u stóp wysokiego, posępnego mężczyzny, któ­
rego potężna sylwetka niemal zupełnie wypełniła
wejście. Obrzuciwszy szermierza lekceważącym spo­
jrzeniem, przybysz przycisnął ostrze do posadzki no­
gą w wysokim bucie i wymownie potrząsnął głową.
Młodzieniec bez słowa skłonił się przed. Nicolą
i umknął z sali, z łoskotem zatrzaskując za sobą drzwi.
Rapier Nicoli zatoczył lekki łuk w powietrzu i w chwi­
li, gdy sztych dotknął posadzki, dziewczyna uświadomi­
ła sobie, że aroganckie spojrzenie, jakim przybysz obrzu­
cił ją od stóp do głów, wydaje jej się znajome. Dokładnie
tak samo patrzył na nią podczas pierwszego spotkania,
gdy miała zaledwie jedenaście lat, on zaś był wyniosłym
szesnastolatkiem. Wówczas także w żaden sposób nie
starał się jej przypodobać, przeciwnie: wciąż miała w pa­
mięci jego oburzającą niegrzeczność.
Mężczyzna oderwał się od drzwi, rozpiął guziki ak­
samitnego kaftana i wysunął się z niego niczym zmie­
niający skórę wąż. Rzucił kaftan na posadzkę, a na­
stępnie podniósł rapier i nie spuszczając oczu z Nicoli,
stanął w plamie światła, wpadającego do komnaty
przez wielkie okno.
- Spróbuj się, pani, ze mną - rzekł cicho, zataczając
kółeczka końcem rapiera. - Ja też nie używam osłony,
nawet do ćwiczeń.
W ciągu minionych lat jego głos zmienił się z chwiej­
nego barytonu w głęboki bas, jedynie szkocki akcent
pozostał ten sam. Zaproszenie zabrzmiało raczej jak ko­
menda; Nicola przypomniała sobie, że zawsze używał
tego tonu. Jej rodzina należała do najstarszych rodów
w Anglii, ale jego ród z kolei wyróżniał się bogactwem
i stąd zapewne brało się poczucie wyższości. Korciło ją,
by przytrzeć mu nosa.
Wyciągnęła rapier i czubkiem dotknęła czubka je­
go broni. Brązowe oczy spotkały się z ciemnoszary­
mi i Nicola poczuła, że tym razem nie pójdzie jej tak
łatwo. Przede wszystkim ten mężczyzna był od niej
o pięć lat starszy. Ona sama była wysoka jak na ko­
bietę, ale sir Fergus Melrose był od niej wyższy. Miał
wygląd atlety i ogorzałą cerę człowieka dobrze obznaj-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin